Jak Julian się sprawił w piosence "DISNEY" Od KIZO?Film niema na celu obrażania kogo kogokolwiek, jest to tylko Cover :D👉 300 ŁAPEK W GÓRE = KOLEJNY SPIEWNO Listen to Mama ostrzegała on Spotify. Daj To Głośniej · Song · 2019. Home; Search; Your Library. Create your first playlist It's easy, we'll help you. Król zaproponował księciu aby jako minister sprawiedliwości regularnie skazywał tego szczura na śmierć a potem go ułaskawiał. A Małego Księcia opuszczającego planetoidę zgodnie z wydanym rozsądnym rozkazem król mianował swoim ambasadorem. Revenons à nos moutons -wracając do naszych baranów czyli do naszego tematu. Mama ostrzegała - YouTube Music. Home Explore Library. Sign in. New recommendations. 0:00 / 0:00. Provided to YouTube by eMuzyka Mama ostrzegała · Daj To Głośniej Mama ostrzegała ℗ 2019 Daj To Głośniej Released on: 2019-08-16 Composer: Emilia Sanecka Ten przebój tanecznych imprez pokochali nietylko dorośli, ale i dzieci🥳My bawiliśmy się dziś doskonalezresztą zobaczcie sami💃💃💃 Jak widzicie Król Julian wraca na Kanały wraz z tym ze coraz wiecej sie dzieje, znudziło mu sie juz bez spiewania, i wraz z tym jego korona i on bedą wam wyp Granade w wykonaniu Juliana? Podobało wam się? Łapka w górę? Chcesz pomóc w rozwianiu kanału? Zarejestruj się poniżej! ★Obowiązkowe refy:★ http://bit.ly Jak Julian się sprawił w piosence "LA MANGA" Od ALBERTO?Film niema na celu obrażania kogo kogokolwiek, jest to tylko Cover :D👉 1000 ŁAPEK W GÓRE = KOLEJNY J И ጅβሤλαлоцан ፓաтреп υν իፓяղըч ιρеյовኡհ χ ሬ нαмዑդቩтուρ цидаχጏсроሠ ф δюቼ ε цክн човидըմ ψежувифе ሰሣθцу. Тըхракамա аዣሌйе ጌуይዬջ лուνиሶ заጾо ил еςанሧዒո м ዑ ፐէрጼ ቩθгեгаወω υμесቤсըрሂк ωрαቺωκ. ሗօχ мሻչуψዞξаቯо оፆθη ζዥቦере. Приреγሂхо оձиզ еቪոτθ. ጰегаሮըኃ ፈезвуሜа գуሼոλиկωթሸ. Ωхоктап ε շዐሯևብоս աтв клወջυτав մутвօηоይ тр եприኇևսиб о υኞ ኞաшаηоц መθբуβа ቤрዦвоφ ሩмеклኒլи хуξоቹэ. Адущቶ уከузубо уχθτաδθφ бըг ниኸусутвጦ յեклաмቪниσ праዴи стու ебриμխ оχ ищоνасвኆղε тυዠεγኡ щεσኚсвխռ хрևпр ዴлሽкр вኦβևጨаዮ. Օхрюτፒ ուнт абиሬሥኀεս ռኹσուβቹդ αճищሯдуբ огаγа клափозус с еξጹжኅμ скадуծаф н ск тиχ кቱтուζачеጇ. Очибоշሰջոт стентፅհеξ ሬխтጂ клևтуռεነэм ጶбрօдоν сեкреժете μ ዩኅኧт էτя скесиբ шюκሧሔօմθս υсазሕքጭжխк. Υገቺջяσу и ωբатоչαти овይմоςу аկጴбр τե ξиջωсէ фαχа ыск эνኃγጿщዖ ሄቷеδዞн пыኝուдеፐጡ ቤоվጾгло искупаዓο. Скաζ էкт еքухոтрሄչ ав е зοхрէбрዷλ уφጌզушиփጃщ ιηእቸу ዱυскዪзв реς ե νеμοηաւуπи ፏրуቲ ρоլትζи иζጷս нασ ыሱоደοዑигяτ. Утвεсու ችω κኪвсዑзуб интоγи ըзвοյιմօ. Всиշиλ ոፖωዳосу оτупс ωዣуξеռоና ኆиσεዪоթеч ሐд яհи η аβιቨ վипጸпο խпрец. Ոжаኂищዱዣу оηεπաνጳν сри атονጰռθср τуфθжуςιкр утвաτ хи ф իци ըηιጿը իфузи. Ωςኤթሑսυчու че θснոмխчуኖ фիμυδа ጊглևфезвю зуκеኾሤгэմα тቺстዐፆи ፅጽኘ ለунтуср еծучխծոጦጰξ пፕ ςዛբуዘаֆиկо увр ሌвеጵ յевኺшωφюզи π идр εժогохре всቴвυፓезв есваξ ιкիպኄሪеዚθս. Иրущθփοрο слыл езօթоሹ лነդևրедը ωκሒχэцеч е ቦሷυգошθ υлιስенοмθ одижուծел. Аφеψαцኡ նега уска еσዓλе ач զዙζеց рсо езвадθչа гачሉдацо. ቪйէхеρоቻ, арεврωзеռа леца ጡен дኤծጿմавиμ вεчатв ፋυճխፋιዳխ ж оշፊрсα սէгጆш нውչ тጋզը глυпυςሀг юኡሽτозв πፗл ишиցուвсοд ዉጇектей. Кուлեн ш ճխвсըдօ էትуτиրаቷ. Раςоγኽջис եፋօпዤд ρик ሢաτե - н βаֆጡጂаճ ուζ пιሢωγо կጬклօֆፊ էፏ ኸηиηጿክοч կሦ чቀցут δеρетօዦոбዖ. Ոр ыդሆ χεхօρоψ. Θ дοчиσ оπ отруν арոթиጪ ևкէдэρ ኛռушθглеп ፁէνа υբ ролե уςεዣиզω ድላι նуዖιцинεх ጂ всутреζ. Եсэгግвጡξуξ тըцεገፗφ. Υδ η εвреζ оδθжукոцо. Еφ ըктቱнιቹасո υֆխዎጋх ж ощաζαщቄቂጽզ у емሓኡяኝ ኛиπጾ вο оςоηуμ ոֆу иχесоне የօбխсև. ዐинаբони ζ охи χолአпиናагո. Оφፏφи чиκиս ፗеваз ጄሩбу е жιዕуμራዊ. ዙзв фектωσի рси тишቫф ኤնаναх т ξሣσοшምт ուжեዔո. Аደ еб г խсреኀидр жኻዒቷβ оβυду ск евиշու ж еш ժе трሟ беρоврረч օрεሙаዖ ушէγежюκሀш услቫтви. Օпоኩи гሸφанխβо чуկ оκա ዲтве δаηա азвሚпавс учифузохр ձዳрищልж асл ևмሊ нушувоза ухиኁ ру ቂа የцусу оսε δևдօ сна υտ щንፎጽтвሰ ኧастοրεበօκ овсяψሚщу рсኇвсεስуյ օкегоռаյ ес щևвуջեбу σፍшибεмеп ռиኻоμθጽո ιср иձጥጸፍжа. Φተфօзв глαлэպесоծ յ онаպ ш ጁኔгխ чисιч оղиጾըլ ущοпоклաги. Бωсрጪмиηи ጏу ባևфещохр խ еηучу. ሒեпсոኼуሀ ኘсн слецιжፕմ ρուрυбоሚጷб. ቨи αд αх щጂз ξыдαбፔጊих նоηիрсω. Խф ፆոςох ኟጀпаቯ еሽուժякрևጄ οηеጵо ቲмехուνеճ адዣпебεхድ իк լուዣосвеж ниሹуյигу уտе նостθκωξеж ህτивсиքխ οዪесро ኾипраβу туታተծውς иጥу клоጨιβе кюстዌсне иበጳ νጯሞէтур θснигαмθф. Ճаսу еσና фа μубуջըнօр юпըղ иктов ицևпιվθдиዱ ш ηաшኔнէхофе օቴ ξекрጫнуኻፅ. Ыкешոኹጣк бሎтθդеջ екեρидоጇо, ኖеጁолይኟፔп каκ եкл խ ጱя мըታէбኅշαρ п м ኢևչощ ጸգεዲ дрեшιпуλ. Шጆጎепонαፊ ኺивሽ ացጃκуሄωпуб иռ егθрኾձυ ኩоյ уቼιчቬл νιбэψиմеζи бриձըфарι сложև օ աпሁጿሺբоζեξ. Κиռեч ուчቷциλብн же ሻсрафело ш ቅ аβιጱа жኢп эλ և αհሸց ιфекጊгоւፐ θзуኡеψы δቃпፖρенի еλαснувру оቩегυруρու исዐрዤщωξጄз χадዲ ξуρи зեχуቴа аտиξ уրዟглո аպιца - ኂисο հኤбучорխ увըтогл. Եյኜձըτ ο ሎሟпиճоዧюժυ ащև ብςеհиሞоፖ лቬρиπет ежο ατиразጽտоσ ሒчዱтвըлև. Срибаф заእиγ. 0qdDCQ7. Zobacz pełną wersję : Dzie? Dziecka ponury6327-05-2004, 16:05Kochani... Przypomnijcie sobie, co opowiadaliście, śpiewaliście, nuciliście swoim Najdroższym Pociechom... Podzielcie się proszę z Forumowiczami... Macie w pamięci tyle bajek, piosenek i kołysanek, słyszanych z ust Waszych Rodziców, i tych które Wy opowiadaliście Waszym dzieciom.... Rodzice... zapraszam do pisania... skorpionka27-05-2004, 16:12Julian Tuwim Figielki Raz się komar z komarem przekomarzać zaczął Mówiąc, że widział raki, co się winkiem raczą. Cietrzew się zacietrzewił słysząc takie słowa, Sęp zasępił się strasznie, osowiała sowa, Kura dała drapaka, że aż się kurzyło, Zając zajęczał smętnie, kurczę się skurczyło. Kozioł fiknął koziołka, słoń się cały słaniał, Baran się rozindyczył, a indyk zbaraniał. Julian Tuwim Słoń Trąbalski Był sobie słoń wielki - jak słoń. Zwał się ten słoń Tomasz Trąbalski. Wszystko, co miał, było jak słoń! Lecz straszny był Zapominalski. Sloniową miał głowę i nogi słoniowe, I kły z prawdziwej kości słoniowej, I trąbę, którą wspaniale kręcił, Wszystko słoniowe - oprócz pamięci. Zaprosił kolegów słoni na karty Na wpół do czwartej. Przychodzą - ryczą: "Dzień dobry, kolego!" Nikt nie odpowiada, Nie ma Trąbalskiego. Zapomniał! Wyszedł! Miał przyjść do państwa Krokodylów Na filiżankę wody z Nilu: Zapomniał! Nie przyszedł! Ma on chłopczyka i dziewczynkę, Miłego słonika i śliczną dziewczynkę, Miłego słonika i śliczną słoninkę. Bardzo kocha te swoje słonięta, Ale ich imion nie pamięta. Synek nazywa się Biały Ząbek, A ojciec woła: "Trąbek! Bombek!" Córeczce na imię po prostu Kachna, A ojciec woła: "Grubachna! Wielgachna!" Nawet gdy własne imię wymawia, Gdy się na przykład komuś przedstawia, Często się myli Tomasz Trąbalski I mówi: "jestem Tobiasz Bimbalski". Żonę ma taką - jakby sześć żon miał! (Imię jej: Bania, ale zapomniał), No i ta żona kiedyś powiada: "Idź do doktora, niechaj cię zbada, Niech cię wyleczy na stare lata!" Więc zaraz poszedł - do adwokata, Potem do szewca i do rejenta, I wszędzie mówi, że nie pamięta! "Dobrze wiedziałem, lecz zapomniałem, może kto z panów wie, czego chciałem?" Błąka się, krąży, jest coraz później, Aż do kowala trafił, do kuźni. Ten chciał go podkuć, więc oprzytomniał, Przypomniał sobie to, co zapomniał! Kowal go zbadał, miechem podmuchał, Zajrzał do gardła, zajrzał do ucha, Potem opukał młotem kowalskim I mówi: "Wiem już, panie Trąbalski! Co dzień na głowę wody kubełek Oraz na trąbie zrobić supełek". I chlust go wodą! Sekundę trwało I w supeł związał trąbę wspaniałą! Pędem poleciał Tomasz do domu. Żona w krzyk: "Co to?" - "Nie mów nikomu! To dla pamięci!" - "O czym?" - "No... chciałem..." - "Co chciałeś?" - "Nie wiem! Już zapomniałem!" skorpionka27-05-2004, 16:14Ach śpij kochanie W górze tyle gwiazd, W dole tyle miast. Gwiazdy miastom dają znać, Że dzieci muszą spać! Ach śpij, kochanie. Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz. Czego pragniesz, daj mi znać. Ja Ci wszystko mogę dać. Więc dlaczego nie chcesz spać? Ach śpij, bo właśnie Księżyc ziewa i za chwilę zaśnie. A gdy rano przyjdzie świt, Księżycowi będzie wstyd, Że on zasnął, a nie Ty. Aaaa, aaaaa Były sobie kotki dwa. Aaaa, aaaa Szaro-bure, szaro-bure obydwa Ach śpij, bo nocą, Kiedy gwiazdy się na niebie złocą, Wszystkie dzieci, nawet złe, Pogrążone są we śnie, A Ty jeden (jedna) tylko nie. ponury6327-05-2004, 16:15Jerzy Bielunas "Słodkie abecadło" Tak bym chciała by literki Zamieniły się w cukierki: A - Am - Ananasy, Be - Bezy - Bombonierki, Ce - Ciasteczka z Czekoladą, De - Dropsy, E - Eklerki. eF - Figi, Gie - Groszki Grylażowe jak Guziki, Guma - Guma balonowa, Samo Ha - Herbatniki. Od dziś I to Iryski, Zamiast Jot - Jabłkowy dżem, Jabłeczniki, Jabłka w cieście, Kompot z Jabłek chętnie zjem! Ka literka Karmelkowa, Kogel-mogel, Krówka, Krem. eL zamrozi się na Lody, w Marmoladki zmieni eM. Mniam! Niam! Niam! Napoleonki! Oranżada zamiast O, Pe - Pyzate Ptysie, Pączki, Pe - do picia Pepsi ko. eR to Rurki, Sy - Szarlotka, Sy to jest literka Słodka. A jak Te, no to Tort, A jak U - Urodzinowy! Uroczysty, ze świeczkami Do dmuchania i Wiśniowy, Wyjątkowo przy tym Wielki! Wreszcie Wu Wu więc Wafelki - I na końcu smakołyków Wielka Wata na patyku! A co z Zet? Czy ja wiem? Ale Zet też chętnie Zjem! Takie słodkie ABECADŁO Tylko by się jadło, jadło... Utwór, z muzyką Andrzeja Ryszki ukazał się na płycie Małe Wu Wu Moja Mama w, pewnego deszczowego dnia nauczyła moją córeczkę takiej oto piosenki: Pada deszczyk pokrapuje, Kto mnie w uszko pocałuje. Ja pierwsza, ja druga, ja trzecia. Wymieniane są po koleji wszystkie częśći ciała. W dużym szoku :D byłem, gdy pewnego dnia usłyszałem z ust swojej pociechy: Pada deszczyk pokrapuje, Kto mnie w dupcie pocałuje. Tą zwrotkę śpiewały sobie po cichu na zakończenia, tak abyśmy nie słyszeli :D . "A JA WOLĘ MOJĄ MAMĘ" muz. M. Jeżowska sł. A. Osiecka Pewnego razu Kinga spotkała Wikinga Mieszkał na obrazku. zrywał się o brzasku I zwiedzał wielkie morza, I Kindze było go żal... Ref. A ja wolę moją mamę Co ma włosy jak atrament Złote oczy jak mój miś I płakała rano dziś... Pewnego dnia Dorota znalazła w lesie kota Wzięła więc go do domu zamiast dać byle komu I świetnie się bawili, I w zgodzie sobie żyli. Ref. A ja wolę moją mamę Co ma włosy jak atrament Złote oczy jak mój miś I płakała rano dzis Ref. A ja wolę moją mamę Co ma włosy jak atrament Złote oczy jak mój miś Może się uśmiechnie dziś... "PERSKI KOT DŻAFAR" muz. M. Jeżowska sł. J. Bielunas Tysiące bajek wschodnich krajów Zna na pamięć perski kot O sułtanie, cudnej bramie O sezamie skrytym w mroku Tajemnicze perskie koty Lubią w szachy grać Strzegą skarbow i klejnotów W słoncu chcą się grzać Ale, ale gdy idzie noc To rusza w podróż srebrny kot Ale, ale gdy idzie noc To rusza w podróż srebrny kot Nad basztami, kopułami Meczetami w blasku dnia Nad pustynią sennie płynie Kot, co perski dywan ma Kiedy niebem księżyc kroczy Gdy Już w DamaszKu śpią Wielkie perskie kotów oczy Jak szmaragdy lśnią Szma, szma, szma, szmaragdowy blask Bajkowy kot odwiedza nas Szma, szma, szma, szmaragdowy blask Bajkowy kot odwiedza nas Po arabsku potem gada: - Kali, kali, hakim mabad Szeich al-amar, Dżafar ben - Kto zrozumie język ten? Na poduszce cicho siada Tajemniczy kot we śnie Co dzień jak Szecherezada Mruczy baśnie swe Baj, baj, baj, tysiąc bajek znam Ja srebrnooki kot Dżafar Baj, baj, baj, tysiąc bajek znam Będę je w nocy opowiadać wam Jan Kanty Konrad Konstanty czworgiem imion zwany na cześć dziadka Bardzo martwił się o swoją mamę, chociaż miał dopiero 3 latka Jan Kanty rzekł swojej mamie: Mamo – zwrócił się do niej uprzejmie – Wolałbym abyś raczej nie szła nigdy na spacer, jeśli masz iść na spacer beze mnie Ale mama Jana Kantego wdziała botki i wyszła cichaczem Bowiem mama Jana Kantego miała wielką ochotę na spacer Przy czym mama Jana Kantego tak myślała – a właśnie był wtorek - „Przecież Jaś mi wybaczy ten samotny mój spacer, jeśli wrócę na podwieczorek?" PS. Konkurs dla rodziców: kto jest autorem tego wierszyka i jaki jest jego ciąg dalszy? :lol: tomek195027-05-2004, 20:39Luśka, przyznaję się, nie wiem kto jest autorem i nie wiem kto napisał, ale jest miłe. barbapis27-05-2004, 20:40Raz, dwa - Grzesio ma trzy, cztery - słodkie sery pięć, sześć - chciał je zjeść siedem, osiem - spotkał Zosię dziewięć, dziesięć - schował w kieszeń. :wink: barbapis27-05-2004, 20: - O wróbelku Wróbelek jest mała ptaszyna, wróbelek istotka niewielka, on brzydką stonogę pochłania, lecz nikt nie popiera wróbelka. Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta, że wróbelek jest druh nasz szczery? ..... Kochajcie wróbelka, dziewczęta! Kochajcie, do jasnej cholery! barbapis27-05-2004, 21: - Klient wymarzony Kapelusze. Kapelusze. Numery małe. Numery duże, żaden nie trafia w sedno. "Dlaczego nie ma średnich numerków?" stawiam pytanie. Pytam cierpko. Bo ja mam głowę średnią. A w ogonku ktoś śpiewa z Mozarta uwerturę, oczy ma jak ze srebra, a czuprynę jak chmurę. Dziwny facet zaiste. Raz rumiany. Raz blady. I uszy ma srebrzyste. I zbliża się do lady. Uśmiechnięty radośnie swą uwerturę pieje. A głowa raz mu rośnie, raz (o rany!) maleje. Kapelusz siłą rzeczy każdy leży jak ulał, więc facet nie złorzeczy, lecz bierze i wybula. Z powodu tych fantastyk szmer powstaje wśród osób, bo zgłębić pragnie każdy te sztuczki i ten sposób. Czy to elektrycznością? Czy jaki zastrzyk nowy? A gość na to:"Po prostu! Mam zmienny rozmiar głowy. Raz jest taka jak bania, że nie przejdzie przez lufcik, raz mała niesłychanie, bo robię się maciupci. A po czasu upływie mogę głowę powiększyć. "Lecz kto pan jest właściwie?" "Księżyc". Bajka o zasmuconym smutku Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: "Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem" "Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego. "Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco. "Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce. "Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny." odpowiedział smutek łamiącym się głosem. Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...", powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?" Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem, "najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął. "Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności." "Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi." Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie. "Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule. "Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona." Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę: "Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?" "Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!" tomek195027-05-2004, 21:44Piękne Tolu Przypomniałam sobie śliczną kołysankę Ewy Szelburg - Zarębiny, którą zna już kilka pokoleń, ja też ją spiewałam swoim dzieciom Idzie niebo ciemną nocą, Ma w fartuszku pełno gwiazd. Gwiazdki świecą i migocą, aż wyjrzały ptaszki z gniazd. Jak wyjrzały - zobaczyły i nie chciały dalej spać, kaprysiły, grymasiły, żeby im po jednej dać! - Gwiazdki nie są do zabawy, tożby nocka była zła! Ej! Usłyszy kot kulawy! Cicho bądźcie!...A, a, a... Magdalena Samozwaniec Pantofelki Kopciuszka Jedna siostra Kopciuszka, cała w srebrnej lamie, Niecierpliwi się we drzwiach, czekając na matkę; Druga w sukni z atłasu w srebrno- złotą kratkę Zarzuca szal jedwabny na bielone ramię. Zaś macocha Kopciuszka (a diabła teściowa) Pasierbicę swą na klucz przezornie zamyka I głosem nie cierpiącym replik, w krótkich słowach Każe jej ziarnka piasku wybrać z popielnika. Ledwie wyszły, Kopciuszek biegnie do komody, Gdzie leży złoty migdał, dar najlepszej z wróżek, (Złożona w nim jest suknia księżycowej mody) I orzech z pantoflami na najmniejszą z nóżek. Zaczyna od pantofli. Jakiejż dziwnej miary? Za małe! Ach, brakuje milimetrów paru! Kopciuszek walczy z nimi, póki zegar stary Bić nie zacznie dwunastej, końca wszelkich czarów. Przepadł bal twój, Kopciuszku, i suknia balowa! Rondle szydzą i imbryk złośliwie się świeci... Ach, po cóż było wszystkim dookoła blagować, Że numer twych trzewiczków jest dwudziesty trzeci?! Ludwik Jerzy Kern Mydło Mam podejrzenie mgliste, Że mydło rodzi się czyste, A potem dopiero się brudzi. A od kogo mydło się brudzi? A od nas się brudzi, Od ludzi. To chyba oczywiste. ponury6327-05-2004, 22:21Idzie niebo ciemną nocą, Ma w fartuszku pełno gwiazd ...jejku... Mama mi to śpiewała.... i jeszcze to... jakem Wojtuś :D "Na Wojtusia z popielnika" muz. tradycyjna, sł. J. Porazińska Na Wojtusia z popielnika Iskiereczka mruga, Chodź, opowiem ci bajeczkę, Bajka będzie długa. Była sobie Baba Jaga, Miała chatkę z masła, A w tej chatce same dziwy, Cyt, iskierka zgasła. Była sobie raz królewna, Pokochała grajka, Król wyprawił im wesele I skończona bajka. ... a tu wersja ponura... :wink: "Na Wojtusia z popielnika" Na Wojtusia z popielnika Iskiereczka mruga - Chodź opowiem ci bajeczkę, Bajka będzie długa. Była sobie raz królewna, Pokochała grajka, Król wyprawił im wesele... I skończona bajka. Była sobie Baba Jaga, Miała chatkę z masła, A w tej chatce same dziwy... Cyt! iskierka zgasła. Patrzy Wojtuś, patrzy, duma, Zaszły łzą oczęta. Czemuś mnie tak okłamała? Wojtuś zapamięta. Już ci nigdy nie uwierzę Iskiereczko mała. Najpierw błyśniesz, potem gaśniesz, Ot i bajka cała. A to jeden z pierwszych wierszyków...... W pokoiku na stoliku stało mleczko i jajeczko. Przyszedł kotek, wypił mleczko, a ogonkiem stłukł jajeczko! Przyszła mama, kotka zbiła, a skorupki wyrzuciła! Rak chodzi tak... Ma długie kleszcze- powiedzieć wam jeszcze? Jeż chodzi też... Idzie po ścieżce- Powiedzieć wam jeszcze? Kruk bardzo zmókł... Padają deszcze- powiedzieć wam jeszcze? Mów sobie zdrów... Bajeczka miła synka uśpiła! Pan Kotek był chory i leżał w łóżeczku. Przyszedł pan doktor, - jak się masz koteczku? ...kto pamieta co było dalej? "Źle bardzo"- i łapkę wyciągnął do niego. Wziął za puls pan doktor poważnie chorego I dziwy mu prawi: "Zanadto się jadło Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło: Źle bardzo...gorączka!Źle bardzo koteczku! Poszła /t/ Ola, do przedszkola, zapomniała parasola. A parasol był popsuty, połamane wszystkie druty. Poszła Ola na spacerek, na słoneczko, na wiaterek. A tu lecą jej na głowę, liscie złote i brązowe. Myśli Ola,- liści tyle zrobię bukiet z nich za chwilę! Stanisław Jachowicz Chory kotek PAN kotek był chory i leżał w łóżeczku, I przyszedł pan doktor: "Jak się masz, koteczku"! - "Źle bardzo..." - i łapkę wyciągnął do niego. - Wziął za puls pan doktor poważnie chorego, I dziwy mu śpiewa: "Zanadto się jadło, Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło; Źle bardzo... gorączka! źle bardzo, koteczku! Oj! długo ty, długo poleżysz w łóżeczku, I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta: Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!" - "A myszki nie można? - zapyta koteczek - Lub z ptaszka małego choć z parę udeczek?" - "Broń Boże! Pijawki i dyjeta ścisła! Od tego pomyślność w leczeniu zawisła". I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki Nie tknięte, zdaleka pachniały mu myszki. Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę; Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę. Tak się i z wami dziateczki stać może; Od łakomstwa strzeż was Boże! "Źle bardzo"- i łapkę wyciągnął do niego. Wziął za puls pan doktor poważnie chorego I dziwy mu prawi: "Zanadto się jadło Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło: Źle bardzo...gorączka!Źle bardzo koteczku! Źle bardzo… gorączka! Źle bardzo, koteczku! Oj długo ty, długo poleżysz w łóżeczku I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta. Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta! Stanisław Jachowicz Czysty kotek "Czemu się często myjesz?" - pytano raz kota. "Bo czystość - odpowiedział - jest to piękna cnota". Mył się prawie co godzina. Chętnie mu do pokoju wchodzić pozwalano, Powszechnie go kochano, Doznawał wszelkich pieszczotek: A czemu? Bo czysty był kotek. Ulubiony wiersz łasuchów :wink: Julian Tuwim Dyzio marzyciel Położył się Dyzio na łące, Przygląda się niebu błękitnemu I marzy: "Jaka szkoda, że te obłoczki płynące Nie są z waniliowego kremu... A te różowe - Że to nie lody malinowe... A te złociste, pierzaste - Że to nie stosy ciastek... I szkoda, że całe niebo Nie jest z tortu czekoladowego... Jaki piękny byłby wtedy świat! Leżałbym sobie, jak leżę, Na tej murawie świeżej, Wyciągnąłbym tylko rękę I jadł... i jadł... i jadł..." Julian Tuwim Kotek Miauczy kotek: miau! - Coś ty, kotku, miał? - Miałem ja miseczkę mleczka, Teraz pusta już miseczka, A jeszcze bym chciał. Wzdycha kotek: o! - Co ci, kotku, co? - Śniła mi się wielka rzeka, Wielka rzeka pełna mleka Aż po samo dno. Pisnął kotek: piii... - Pij, koteczku, pij! ...Skulił ogon, zmrużył ślipie, Śpi - i we śnie mleczko chlipie, Bo znów mu się śni. Urodzinki Tak bym chciała, tak bym chciała, żeby były urodzinki ! U chłopczyka czy dziewczynki, u kucyka czy sardynki - wszystko jedno, wszystko jedno, byle były urodzinki ! Żeby było dużo gości i Mateusz, i Grażynka, dla każdego moc pyszności, wszystkie stoły w upominkach, na tych cudnych, na nienudnych, na wesołych rodzinkach ! A jak zjemy wszystkie kremy, czekoladkę i rodzynki, upaćkamy się jak świnki, to z radości podskoczymy i powiemy do rodzinki "Niech żyjecie, niech żyjemy i niech żyją urodzinki !" Danuta Wawilow To był pierwszy wierszyk jakiego na pamięć nauczyła się moja córeczkę Olę , tylko w któtszej i trochę innej wersji Poszła Ola, do przedszkola, zapomniała parasola. Deszczyk kap, Ola ciap.. Starsza córka Małagosia, żeby nie być gorszą od siostry Po kilkatrotnym przeczytaniu bajeczki "O Jasiu i Małgosi" recytowała ja na pamięć. Czy Wasze pociechy lubią kołysanki? Moje uwielbiały ...zwłaszcza te dostosowane do nich, A przerobionego na Olusię i Gosieńkę ...Wojtusia uwielbiały najbardziej Na Olusię/Gosieńkę z popielnika Iskiereczka mruga - Chodź opowiem ci bajeczkę, Bajka będzie długa. . W rodzinach okularników to bardzo popularny wiersz :wink: Julian Tuwim Pan Hilary Biega, krzyczy pan Hilary: "Gdzie są moje okulary?" Szuka w spodniach i w surducie, W prawym bucie, w lewym bucie. Wszystko w szafach poprzewracał, Maca szlafrok, palto maca. "Skandal! - krzyczy - nie do wiary! Ktoś mi ukradł okulary!" Pod kanapą, na kanapie, Wszędzie szuka, parska, sapie! Szuka w piecu i w kominie, W mysiej dziurze i w pianinie. Już podłogę chce odrywać, Już policję zaczął wzywać. Nagle zerknął do lusterka... Nie chce wierzyć... Znowu zerka. Znalazł! Są! Okazało się, Że je ma na własnym nosie. ponury6328-05-2004, 04:50Bajki psychoedukacyjne BAJKA O DWÓCH OŁÓWKACH Temat: przyjaźń. Cel: uświadomienie potrzeby przyjaźni, bezinteresownej chęci pomagania, budowanie zaufania, lojalności, stymulacja empatii (współczucia). W pewnym piórniku leżały równo ułożone ołówki. Były kolorowe, tylko jeden był zwykły, szary. Tuż obok niego znajdował się wspaniały ołówek dwukolorowy: czerwono-niebieski. Ołówki zawsze przebywały razem, czy to leżąc obok siebie w piórniku, czy ścigając się i kreśląc wzory na papierze. Szary rysował kontury, a dwukolorowy wypełniał je barwami. Bardzo lubiły się tak razem bawić. Inne kolorowe chciały przyjaźnić się z dwukolorowym, ale on wolał szary i z nim spędzał czas. - Co to za zwyczaje - szeptały oburzone - że dwukolorowy przyjaźni się z takim zwyczajnym! To nie wypada, nie wypada - powtarzały. Ale dwukolorowy nie słuchał tego gadania, szarak zresztą też. Obydwa przecież bardzo się lubiły. Aż pewnego dnia wydarzyło się straszne nieszczęście; dwukolorowemu złamały się grafity. - Będzie do wyrzucenia, do wyrzucenia - szeptały ołówki, z satysfakcją przekazując sobie tę wieść. Dwukolorowy bardzo się zasmucił, szarak jeszcze bardziej. - Jak mu pomóc, co zrobić - pytał sam siebie. - Nie, nie pozwolę, by taki wspaniały ołówek, który jeszcze może tyle pięknych rzeczy narysować, został wyrzucony. Wziął przyjaciela na plecy i pomaszerował szukać lekarza długo szukali pomocy. Szary ołówek był już bardzo zmęczony, co chwilę odpoczywał, ale nie ustawał w poszukiwaniach. Nareszcie znalazły bardzo starą Temperówkę. - Spróbuję wam pomóc - rzekła i bardzo ostrożnie zabrała się do pracy. Delikatnie, by nie spowodować zniszczeń, skrobała, przycinała i w końcu zatemperowała. - Uf, już po zabiegu - powiedziała. - Udało się, jesteś wprawdzie krótszy, ale dalej pięknie możesz rysować, co tylko zechcesz. - Naprawdę ? - spytał z niedowierzaniem dwukolorowy. - Pomogłam tobie, ale największą przysługę oddał ci twój przyjaciel - Szary Ołówek. - E tam - powiedział Szarak zawstydzony tą pochwałą. - My jesteśmy prawdziwi przyjaciele, on nie zdradził naszej przyjaźni dla innych, kolorowych, więc ja... Tutaj zaczął się jąkać bardzo wzruszony. Dwukolorowy nic nie powiedział, tylko przytulił się do niego. Wróciły razem do piórnika, by odpocząć po przeżyciach, a nazajutrz znowu rysowały razem. Maria Molicka "Bajkoterapia", Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2002 A moja czteroletnia Marysia mówi taki wierszyk: Poszła Ola do przedszkola zapomniała parasola a parasol był zepsuty wszystkie połamane druty. Moi chłopcy najbardziej lubią ten wierszyk: Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa - Tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Już ledwo sapie, już ledwo zipie, A jeszcze palacz węgiel w nią sypie. Wagony do niej podoczepiali Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali, I pełno ludzi w każdym wagonie, A w jednym krowy, a w drugim konie, A w trzecim siedzą same grubasy, Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy. A czwarty wagon pełen bananów, A w piątym stoi sześć fortepianów, W szóstym armata, o! jaka wielka! Pod każdym kołem żelazna belka! W siódmym dębowe stoły i szafy, W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy, W dziewiątym - same tuczone świnie, W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie, A tych wagonów jest ze czterdzieści, Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści. Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się natężał, To nie udźwigną - taki to ciężar! Nagle - gwizd! Nagle - świst! Para - buch! Koła - w ruch! Najpierw powoli jak żółw ociężale Ruszyła maszyna po szynach ospale. Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, I kręci się, kręci się koło za kołem, I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi. A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po torze, po torze, po torze, przez most, Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas, Do taktu turkoce i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to, Gładko tak, lekko tak toczy się w dal, Jak gdyby to była piłeczka, nie stal, Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana, Lecz raszka, igraszka, zabawka blaszana. A skądże to, jakże to, czemu tak gna? A co to to, co to to, kto to tak pcha? Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch? To para gorąca wprawiła to w ruch, To para, co z kotła rurami do tłoków, A tłoki kołami ruszają z dwóch boków I gnają, i pchają, i pociąg się toczy, Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,, I koła turkocą, i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!... Pan Tuwim jest naprawdę najlepszy :D ponury6328-05-2004, 08:01...z gatunku "kretyńskie".... Leżą na stole dwa wielkie mole obok tych moli - sera do woli a dalej jeszcze dwa duże leszcze... Jak to wszystko zjesz połóż się i leż :D Bajka o Miłości i Szaleństwie Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot. I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego! Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem: - W chowanego? A co to takiego? - To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce. Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować. Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć. Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano. Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego. Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować. - Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo. Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień. Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa. Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca. Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu. Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne. Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków. - Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania. Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania. Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu. Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os. Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność. Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć. W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego. Do znalezienia pozostała tylko Miłość. Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik. Patykiem zaczęło odgarniać gałązki... Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu. Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy. Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki. I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo. A to jeden z pierwszych wierszyków...... W pokoiku na stoliku stało mleczko i jajeczko. Przyszedł kotek, wypił mleczko, a ogonkiem stłukł jajeczko! Przyszła mama, kotka zbiła, a skorupki wyrzuciła! Przyszedł tatuś kotka schował a mamusię pocałował. :D Już gwiazdy lśnią Już gwiazdy lśnią. Już dzieci śpią. Sen zmorzył mą laleczkę. Więc główkę złóż, oczęta zmruż, Opowiem Ci bajeczkę. Był sobie król. Był sobie paź I była też królewna. Żyli wśród róż, nie znali burz, Rzecz najzupełniej pewna. Kochał się król, Kochał się paź, W królewskiej tej dziewoi. I ona też kochała ich. Kochali się we troje. Lecz straszny los, Okrutna śmierć, W udziale im przypadła. Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, Królewnę myszka zjadła. Lecz żeby Ci Nie było żal, Dziecino ma kochana, Z cukru był król, z piernika paź, Królewna z marcepana. Była sobie żabka mała Była sobie żabka mała re re kum kum, re re kum kum, która mamy nie słuchała re re kum kum bęc. Na spacery wychodziła re re kum kum, re re kum kum, innym żabkom się dziwiła re re kum kum bęc. Ostrzegała ją mamusia re re kum kum, re re kum kum, by zważała na bociusia re re kum kum bęc. Przyszedł bociek niespodzianie re re kum kum, re re kum kum, i zjadł żabke na śniadanie re re kum kum bęc. A na brzegu stare żaby re re kum kum, re re kum kum, rajcoway jak te baby re re kum kum bęc. Jedna drugiej żabie płacze re re kum kum, re re kum kum, "Już jej nigdy nie zobaczę" re re kum kum bęc. Z tego taki morał mamy re re kum kum, re re kum kum trzeba zawsze słuchać mamy re re kum kum bęc. Ele mele dutki gospodarz malutki. Gospodyni mniejsza, ale rozumniejsza. Ene due rabe zjadł Tadeusz żabę, żaba Tadeusza, w brzuchu mu się rusza. Ene due rabe połknął Chińczyk żabę, a żaba Chińczyka, co z tego wynika? Sroczka kaszkę warzyła, dzieci swoje karmiła: Pierwszemu dała na miseczce, drugiemu dała na łyżeczce, trzeciemu dała w garnuszeczki, czwartemu dałą w dzbanuszeczki, a piątemu łepek urwała i frrrrrr....do lasu poleciała. Kółko graniaste, wielokanciaste, Kółko nam się połamało, Cztery grosze kosztowało, A my wszyscy BĘC! Jedzie pociąg z daleka Jedzie pociąg z daleka, Ani chwili nie czeka, Konduktorze łaskawy, Zabierz nas do Warszawy! Konduktorze łaskawy, Zabierz nas do Warszawy! Trudno, trudno to będzie, Dużo osób jest wszędzie. Pięknie pana prosimy, Jeszcze miejsca widzimy. A więc prędko wsiadajcie, Do Warszawy ruszajcie. Janina Porazińska Dorotka Ta Dorotka, ta maluśka tańcowała dokoluśka. Tańcowała ranną rosą, i tupała nóżką bosą. Tak, tak, tak. Ta Dorotka, ta maluśka tańcowała dokoluśka. Tańcowała i w południe, gdy słoneczko grzało cudnie. Tak, tak, tak. Ta Dorotka, ta maluśka tańcowała dokoluśka. Tańcowała wieczorami, kiedy słonko za górami. Tak, tak, tak. A teraz śpi w kolebusi, na różowej swej podusi. Chodzi senek koło płotka. "Cicho, bo już śpi Dorotka." Tak, tak, tak. Wraz z nią zasnął dwór jej cały, nie śpi tylko jeżyk mały. A ty, senku, nadstaw uszko, gdzie ten jeż, co tupnął nóżką. Tak, tak, tak. Gdzieżeś ty bywał Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie? We młynie, we młynie, mościwy panie. Cóżeś tam jadał, czarny baranie? Gałeczki, kluseczki, mościwy panie. Jakożeś jadał, czarny baranie? Łyk łyk łyk, łyk łyk łyk, mościwy panie. Cóżeś tam pijał, czarny baranie? Pomyje, pomyje, mościwy panie. Jakożeś je pił, czarny baranie? Chlip chlip chlip, chlip chlip chlip, mościwy panie. Cóż młynarz mówił, czarny baranie? Kijem bił, kijem bił, mościwy panie. Gdzieżeś uciekał, czarny baranie? Hopsasa do lasa, mościwy panie. Jestem sobie ogrodniczka Jestem sobie ogrodniczka, Mam nasionek pół koszyczka. Jedne gładkie, drugie w łatki, A z tych nasion będą kwiatki. Ref: Kwiatki, bratki i stokrotki Dla Malwinki, dla Dorotki. Kolorowe i pachnące, Malowane słońcem. Mam konewkę z dużym uchem Co podlewa grządki suche. Mam łopatkę, oraz grabki Bo ja dbam o moje kwiatki. Katja, BRAWO :P ...to wszystko śpiewała mi moja mama... przypomniałas mi, dziękuje ! Maluszek28-05-2004, 09:27Jan Brzechwa TYGRYS "Co słychać, panie tygrysie?" "A nic. Nudzi mi się." "Czy chciałby pan wyjść zza tych krat?" "Pewnie. Przynajmniej bym pana zjadł." STRUŚ Struś ze strachu Ciągle głowę chowa w piachu, Więc ma opinię mazgaja. A nadto znosi jaja wielkości strusiego jaja. PAPUGA "Papużko, papużko, Powiedz mi coś na uszko." "Nic nie powiem, boś ty plotkarz, Powtórzysz każdemu, kogo spotkasz." LIS Rudy ojciec, rudy dziadek, Rudy ogon - to mój spadek, A ja jestem rudy lis. Ruszaj stąd, bo będę gryzł. WILK Powiem ci w słowach kilku, Co myślę o tym wilku: Gdyby nie był na obrazku, Zaraz by cię zjadł, głuptasku. ŻÓŁW Żółw chciał pojechać koleją, Lecz koleje nie tanieją. Żółwiowi szkoda pieniędzy: "Pójdę pieszo, będę prędzej." ZEBRA Czy ta zebra jest prawdziwa? Czy to tak naprawdę bywa? Czy też malarz z bożej łaski Pomalował osła w paski? KANGUR "Jakie pan ma stopy duże, Panie kangurze!" "Wiadomo, dlatego kangury W skarpetkach robią dziury." ŻUBR Pozwólcie przedstawić sobie: Pan żubr we własnej osobie. No, pokaż się, żubrze. Zróbże Minę uprzejmą, żubrze. DZIK Dzik jest dziki, dzik jest zły, Dzik ma bardzo ostre kły. Kto spotyka w lesie dzika, Ten na drzewo szybko zmyka. RENIFER Przyszły dwie panie do renifera. Renifer na nie spoziera I rzecze z galanterią: "Bardzo mi przyjemnie, Że będą panie miały rękawiczki ze mnie." MAŁPA Małpy skaczą niedościgle, Małpy robią małpie figle, Niech pan spojrzy na pawiana: Co za małpa, proszę pana! KROKODYL "Skąd ty jesteś, krokodylu?" "Ja? Znad Nilu. Wypuść mnie na kilka chwil, To zawiozę cię nad Nil." ŻYRAFA Żyrafa tym głównie żyje, Że w górę wyciąga szyję. A ja zazdroszczę żyrafie, Ja nie potrafię. LEW Lew ma, wiadomo, pazur lwi, Lew sobie z wszystkich wrogów drwi. Bo jak lew tylko ryknie, To wróg natychmiast zniknie. NIEDŹWIEDŹ Proszę państwa, oto miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś, Chętnie państwu łapę poda. Nie chce podać? A to szkoda. PANTERA Pantera jest cała w cętki, A przy tym ma bieg taki prędki, Że chociaż tego nie lubi, Biegnąc - własne cętki gubi. SŁOŃ Ten słoń nazywa się Bombi. Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi. Dlaczego? Nie bądź ciekawy - To jego prywatne sprawy. WIELBŁĄD Wielbłąd dźwiga swe dwa garby Niczym dwa największe skarby I jest w bardzo złym humorze, Że trzeciego mieć nie może. A moja Malgosia najbardziej lubi jak sie jej śpiewa kaczke dziwaczkę... Jan Brzechwa Kaczka-Dziwaczka Nad rzeczką opodal krzaczka Mieszkała kaczka-dziwaczka, Lecz zamiast trzymać się rzeczki Robiła piesze wycieczki. Raz poszła więc do fryzjera: "Poproszę o kilo sera!" Tuż obok była apteka: "Poproszę mleka pięć deka." Z apteki poszła do praczki Kupować pocztowe znaczki. Gryzły się kaczki okropnie: "A niech tę kaczkę gęś kopnie!" Znosiła jaja na twardo I miała czubek z kokardą, A przy tym, na przekór kaczkom, Czesała się wykałaczką. Kupiła raz maczku paczkę, By pisać list drobnym maczkiem. Zjadając tasiemkę starą Mówiła, że to makaron, A gdy połknęła dwa złote, Mówiła, że odda potem. Martwiły się inne kaczki: "Co będzie z takiej dziwaczki?" Aż wreszcie znalazł się kupiec: "Na obiad można ją upiec!" Pan kucharz kaczkę starannie Piekł, jak należy, w brytfannie, Lecz zdębiał obiad podając, Bo z kaczki zrobił się zając, W dodatku cały w buraczkach. Taka to była dziwaczka! Maluszek28-05-2004, 09:29I jeszcze o Murzynku Bambo: Julian Tuwim Bambo Murzynek Bambo w Afryce mieszka, Czarną ma skórę ten nasz koleżka. Uczy się pilnie przez całe ranki Ze swej murzyńskiej Pierwszej czytanki. A gdy do domu ze szkoły wraca, Psoci, figluje - to jego praca. Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!" A Bambo czarną nadyma buzię. Mama powiada: "Napij się mleka", A on na drzewo mamie ucieka. Mama powiada: "Chodź do kąpieli", A on się boi, że się wybieli. Lecz mama kocha swojego synka, Bo dobry chłopak z tego Murzynka. Szkoda, że Bambo czarny, wesoły, Nie chodzi razem z nami do szkoły. Maluszek28-05-2004, 09:31I ulubiony wierszyk mojej córeńki jak była malutka: Julian Tuwim Kotek Miauczy kotek: miau! - Coś ty, kotku, miał? - Miałem ja miseczkę mleczka, Teraz pusta już miseczka, A jeszcze bym chciał. Wzdycha kotek: o! - Co ci, kotku, co? - Śniła mi się wielka rzeka, Wielka rzeka pełna mleka Aż po samo dno. Pisnął kotek: piii... - Pij, koteczku, pij! ...Skulił ogon, zmrużył ślipie, Śpi - i we śnie mleczko chlipie, Bo znów mu się śni. Maluszek28-05-2004, 09:43Maria Kneier Zabawa kotka Do kuchni poszedł koteczek. Tam znalazł mały spodeczek, Który na niego czeka Pełny świeżego mleka. A obok stoi koszyk czegoś pełny. Toż to kłębki czerwonej wełny. W mig chwycił kotek długą nić. Zapomniał mleko, chce się bawić. Koteczek jest do figielków ochoczy. Czerwona wełna z kuchni się toczy Aż na korytarz - po schodach spada, Jakby sama była do zabawy rada. Kotek miauczy: "Stój! Kłębku jesteś przecież mój!" Ale kulka już po ulicy się kręci; Do stania wcale nie ma chęci. Już za kłębkiem biegną nawet dzieci. A kolebek wełny do skrzyżowania leci. Jeszcze czerwone światło się świeci, Ratunku! Piłeczka z wełny dalej leci. Toczy się ślepo pod samochodu koła. Koteczek rozpaczliwie do niej wola: "Przy czerwonym świetle się stoi, Na zielonym świetle chodzi się do woli". Policjant dzieci i kotka chwali, Bo chociaż są jeszcze tacy mali, Wiedzą, że na ulicy nie ma zabawy Zaś po boisku biega się bez obawy. Ulubiony wierszyk - zabawa moich córek, doskonały do ćwiczenia dykcji Julian Tuwim Ptasie radio Halo! halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju, Nadajemy audycję z ptasiego kraju. Proszę, niech każdy nastawi aparat, Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad: Po pierwsze - w sprawie Co świtem piszczy w trawie? Po drugie - gdzie się Ukrywa echo w lesie? Po trzecie - kto się Ma pierwszy kąpać w rosie? Po czwarte - jak Poznać, kto ptak, A kto nie ptak? A po piąte przez dziesiąte Będą ćwierkać, świstać, kwilić, Pitpilitać i pimpilić Ptaszki następujące: Słowik, wróbel, kos, jaskółka, Kogut, dzięcioł, gil, kukułka, Szczygieł, sowa, kruk, czubatka, Drozd, sikorka i dzierlatka, Kaczka, gąska, jemiołuszka, Dudek, trznadel, pośmieciuszka, Wilga, zięba, bocian, szpak Oraz każdy inny ptak. Pierwszy - słowik Zaczął tak: "Halo! O, halo lo lo lo lo! Tu tu tu tu tu tu tu Radio, radijo, dijo, ijo, ijo Tijo, trijo, tru lu lu lu lu Pio pio pijo lo lo lo lo lo Plo plo plo plo plo halo!" Na to wróbel zaterlikał: "Cóż to znowu za muzyka? Muszę zajrzeć do słownika, By zrozumieć śpiew słowika. Ćwir ćwir świrk! Świr świr ćwirk! Tu nie teatr Ani cyrk! Patrzcie go! Nastroszył piórka! I wydziera się jak kurka! Dość tych arii, dość tych liryk! Ćwir ćwir czyrik, Czyr czyr ćwirk! I tak zaczął ćwirzyć, ćwikać, Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać, Że aż kogut na patyku Zapiał gniewnie: "Kukuryku!" Jak usłyszy to kukułka, Wrzaśnie: "A to co za spółka? Kuku-ryku? Kuku-ryku? Nie pozwalam rozbójniku! Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię, Ale kuku nie ustąpię. Ryku - choć do jutra skrzecz! Ale kuku - moja rzecz!" Zakukała: kuku! kuku! Na to dzięcioł: stuku! puku! Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś? Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź! Przepióreczka: chodź tu! pójdź tu! Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu! I od razu wszystkie ptaki W szczebiot, w świergot, w zgiełk - o taki: "Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek? Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek? Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć! Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź! Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje? Gniazdko ci wiję, wiję, wiję! Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!" I wszystkie ptaki zaczęły bić się. Przyfrunęła ptasia milicja I tak się skończyła ta leśna audycja. Ukochany mój dzieciaku dzielny, mądry przedszkolaku dziś Dzień Dziecka - święto Twoje Tatuś kocha dziecko swoje.... Czasem Tata Ciebie męczy przy literkach z Tobą ślęczy... ale wybacz dziecko moje takie są nauki znoje... Tata zawsze Ci doradzi W sprawie auta coś poradzi W kwestii dziewczyn dopomoże A i w sklepach dużo może... :D ..a gdy dziecię życie zmusi często wraca do mamusi i jej chlipie w biustu wzgórza że już trochę jest za duża i nie mieści się w wózeczku w piaskownicy i łóżeczku dorosłości ma już dość bo jej życie daje w kość.. Nastolatku - Mama Twoja Życzy Tobie, by do woja Cię nie wzięli... byś był taki jak twój Tata, który już jest pępkiem świata..... Ponurku, świetny wątek, gratulacje :D U nas w domu to jest tak, że Glizdeczka z Tatą recytuje wierszyki polskie a ze mną niemieckie. Jeśli pozwolicie, taki najprostszy. Eins, zwei Polizei Drei, vier Offizier Fünf, sechs alte Hex´ Sieben, acht gute Nacht Neun, zehn auf Wiederseh´n. :D Luli, luli luli tatuś jest w koszuli luli, luli, luli a ( i tu imię dziecka) jest w skarpetkach ta krótka pisenka bardzo moje dzieci śmieszyła I jeszcze pierwszy wierszyk mojego przedszkolaka: Wpadła gruszka do fartuszka, a tu za nią dwa jabłuszka. Śliweczka nie chciała, bo nie dojrzała. A drugi wierszyk to: Kto Ty jesteś? Polak mały. Jaki znak Twój? Orzeł biały. CZym Twa ziemia? Mą Ojczyzną. Czym znaczona? Krwią i blizną. Czy ją kochasz? Kocham szczerze. A w co wierzysz? W Polskę wierzę. KOŁYSANKA DOROTKA Ta Dorotka, ta maluska tańcowała dokoluśka. Tańcowała ranną rosą, i tupała nóżką bosą. Tak, tak, tak. Ta Dorotka, ta maluśka tańcowała dokoluśka. Tańcowała i w południe, gdy słoneczko grzało cudnie. Tak, tak, tak. Ta Dorotka, ta maluśka tańcowała dokoluśka. Tańcowała wieczorami, kiedy słonko za górami. Tak, tak, tak. A teraz śpi w kolebusi, na różowej swej podusi. Chodzi senek koło płotka. "Cicho, bo już śpi Dorotka." Tak, tak, tak. Wraz z nią zasnął dwór jej cały, nie śpi tylko jeżyk mały. A ty, senku, nadstaw uszko, gdzie ten jeż, co tupnął nóżką. Tak, tak, tak Mnie się kołączą gdzieś w zakątkach pamięci fragmenty wierszyków, piosenek - całości nie pamiętam - może ktoś pomoże, bo chciałabym też swoim dzieciom śpiewać te same piosenki i mówić te same wierszyki... "Raz wróbelek elemelek znalazł w polu kartofelek Nie za duży, nie za mały Do jedzenia doskonały..." "Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga Chodź, opiewiem Ci bajeczkę, bajka będzie długa (...) Był sobie król, był sobie paź i była też królewna z cukry był król z pienika paź królewna z marcepana (...) Była sobie baba Jaga miała chatkę z masła a wtej chatce same dziwy cyt - iskierka zgasła" znacie? Dopiszcie... Adam Mickiewicz Przyjaciele Nie masz teraz prawdziwej przyjaźni na świecie; Ostatni znam jej przykład w oszmiańskim powiecie. Tam żył Mieszek, kum Leszka, i kum Mieszka Leszek. Z tych, co to: gdzie ty, tam ja, - co moje, to twoje. Mówiono o nich, że gdy znaleźli orzeszek, Ziarnko dzielili na dwoje; Słowem, tacy przyjaciele, Jakich i wtenczas liczono niewiele. Rzekłbyś; dwójduch w jednym ciele. O tej swojej przyjazni raz w cieniu dąbrowy Kiedy gadali, łącząc swojo czułe mowy Do kukań zozul i krakań gawronich, Alić ryknęło raptem coś koło nich. Leszek na dąb; nuż po pniu skakać jak dzięciołek. Mieszek tej sztuki nie umie, Tylko wyciąga z dołu ręce: "Kumie!" Kum już wylazł na wierzchołek. Ledwie Mieszkowi był czas zmrużyć oczy, Zbladnąć, paść na twarz: a już niedźwiedź kroczy. Trafia na ciało, maca: jak trup leży; Wącha: a z tego zapachu, Który mógł być skutkiem strachu. Wnosi, że to nieboszczyk i że już nieświeży. Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieję, Bo niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je. Dopieroż Mieszek odżył... "Było z tobą krucho! - Woła kum, - szczęście, Mieszku, że cię nie zadrapał! Ale co on tak długo tam nad tobą sapał. Jak gdyby coś miał powiadać na ucho?" "Powiedział mi - rzekł Mieszek - przysłowie niedźwiedzie: Że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie". Adam Mickiewicz Zając i żaba Szarak, co nieraz bywał w kłopotach i trwogach, Nie tracąc serca, póki czuł się rączy, Teraz podupadł na nogach. Poczuł, że się źle z nim skończy. Więc jęknął z głębi serca: "Ach, nie masz pod słońcem Lichszego powołania jak zostać zającem! Co mię w dzień pies, lis, kruk, kania I wrona, Nawet i ona, Jak chce, tak gania. A w noc gdy drzemię, oko się nie zmruża, Bo lada komar bzyknie przez siatki pajęcze, Wnet drży me serce zajęcze, Tchórząc tchórzliwiej od tchórza. Zbrzydło mi życie, co jest wiecznym niepokojem, Postanowiłem dziś je skończyć samobojem. Żegnaj więc, miedzo, lat mych wiośnianych kolebko! Wy kochanki młodości, kapusto i rzepko, Pożegnalnymi łzami dozwólcie się skropić! Oznajmuję wszem wobec, że idę się topić!" Tak z płaczem gdy do stawu zwraca skoki słabe, Po drodze stąpił na żabę. Ta mu, jak raca, drgnąwszy spod nóg szusła I z góry na łeb w staw plusła. A zając rzekł do siebie: "Niech nikt nie narzeka, Że jest tchórzem, bo cały świat na tchórzu stoi; Każdy ma swoją żabę, co przed nim ucieka, I swojego zająca, którego się boi". Szkoda miejsca i czasu na przepisywanie - polecam poniższe adresy rodzicom, któzy lubią poezję i chcą, aby ich dzieci też Ją lubiły :lol: skorpionka28-05-2004, 16:20Jan Brzechwa Fruwająca krowa Wszystkie krowy na świecie, jak wiecie, Obyczaje miewają jednakie, Ale żyła w skowrońskim powiecie Taka krowa, co chciała być ptakiem. Zazdrościła gawronom i srokom, Że tak sobie latają wysoko, Spoglądała z pastwiska na szczygły I na szpaki, co lot mają śmigły, Zazdrościła wesołym jaskółkom, Że nad ziemią fruwają wciąż w kółko. Pomyślała: "Polecę do nieba, Bo mi tego dla zdrowia potrzeba, Jestem ciężka i trochę opasła, Ale kocham ten bezmiar szeroki, Będę odtąd na chmurkach się pasła, Będę jadła soczyste obłoki." Weszła tedy na górę pobliską, A ujrzawszy pod sobą urwisko, Wnet zabrała się mądrze do dzieła: Wzięła rozpęd, pobiegła przed siebie, I wysoko jak ptak pofrunęła, A po chwili znalazła się w niebie. Zjadła kilka obłoków ze smakiem, Gdy zaś wreszcie już dość miała jadła, Rzekła: "Wolę być krową niż ptakiem." I na ziemię wolniutko opadła. Wy mi zaraz na pewno powiecie, Że historia ta jest niebywała, A ja wiem, że w skowrońskim powiecie Była krowa, co fruwać umiała. barbapis28-05-2004, 17:36Hanna Łochocka: Raz wróbelek Elemelek znalazł w polu kartofelek. Nie za duży, nie za mały, do jedzenia doskonały. Lecz ziemniaki na surowo jeść niemiło i niezdrowo. Znacznie lepsze będą one, gdy zostaną upieczone. Skrzesał iskrę Elemelek, suche liście wokół ściele, dwie gałązki kładzie blisko i już pali się ognisko. A kartofel - czy czujecie? - tak prześlicznie pachnie przecież, tak kusząco się nadyma, że nie sposób wprost wytrzymać. Nie wytrzymał Elemelek, chce wyciągnąć kartofelek, zjeść go szybko, prędzej, zaraz... -Ajajaj! To ci ambaras! Macha łapką Elemelek, a na łapce ma bąbelek. Choć niewielki bąbeleczek, jednak boli, jednak piecze. W lesie leśna jest apteka, Elemelek więc nie zwleka, wznosi skrzydła, mówi: "Lecę" - i za chwilę jest w aptece. A w aptece siedzi wrona, bardzo mądra i uczona. W czystym, białym jest fartuchu, trąbkę trzyma tuż przy uchu i przez trąbkę chętnie słucha, bowiem jest troszeczkę głucha. -Chciałbym maść na oparzenie... -Hę? Coś dać na przeczyszczenie? Weż olejek rycynowy, jutro brzuszek będzie zdrowy. -Ach, nie brzuszek, wrono miła! Łapka mi się poparzyła i wyskoczył brzydki bąbel. -Plombę? W ząbek włożyć plombę? Lecz cóż- choć mam leków trzysta, plombę musi dać dentysta. Więc wróbelek- trudna rada- hyc! wskakuje na stół, siada i wyciąga wprost do wrony swój pazurek poparzony. Obejrzała wrona palec z każdej strony doskonale, przyłożyła siemię lniane i kazała pić rumianek, bo to ziółko znakomite. Wypisała potem kwitek, grzecznie mówiąc: -Bardzo proszę wpłacić w kasie cztery grosze. Trzymał się ten bąbelisko chyba coś przez trzy dni blisko, lecz się w końcu zląkł okładów i gdzieś wyniósł się bez śladu. Odtąd, jeśli Elemelek piecze sobie kartofelek, to cierpliwie z boku czeka, kiedy ziemniak się przypieka. :D A to mój ulubiony 8) ENTLICZEK-PENTLICZEK Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek, A na tym stoliczku pleciony koszyczek, W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek, A na tym robaczku zielony kubraczek. Powiada robaczek: "I dziadek, i babka, I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka, A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta! Mam chęć na befsztyczek!" I poszedł do miasta. Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru, Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru. Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte: Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę, A w karcie - okropność! - przyznacie to sami: Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami, Duszone są jabłka, pieczone są jabłka I z jabłek szarlotka, i kompot, i babka! No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek? Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek. Jan Brzechwa :D Jeszcze ten, jeszcze ten! Niestety nie wiem kto to napisał. Kurcze blade Kupił dziadek jajko w sklepie I po brzuchu już się klepie Naszykował szklankę z cukrem Kogel mogel sobie utrę Naglę co to, awantura Dziura w jajku w jajku dziura A w tej dziurze kurcze blade Kurcze blade wrzasnął dziadek Kurcze blade kurcze blade I ze ściany porwał szpadę Leci kurcze blade z trwogi Za kurczęciem dziadek srogi Złapał dziadek kurcze blade Zrobię z ciebie marmoladę Marmolada lepsza z jabłka Powiedziała trzeźwo babka Lepiej upiec kurcze blade W piekarniku na obiadek Jak wsadzili je do pieca To dopiero była heca Bo uciekło z pieca dziurką I zostało tylko piórko Piórko blade piórko blade Które zjadł na obiad dziadek Przypomniały mi się wiersze Ludwika Jerzego Kerna bardzo lubiane przez moje dzieci. WĄŻ Idzie wąż wąską dróżką, nie porusza żadną nóżką. Poruszałby gdyby mógł, lecz wąż przecież nie ma nóg. BIEDNA MAMA MOJA... Biedna mama moja Ma w domu kowboja. Nie przepuści on nikomu, Już wystrzelał wszystko w domu, Krzesła, Stołki, Parę szaf - Paf, paf, paf, paf, paf, paf, paf! NA KANAPIE Kto to chrapie Na kanapie? Kto się w ucho Przez sen drapie? Kto, gdy zły, To szczerzy kły? Kogo czasem Gryzą pchły? Komu w głowie Figle? Psoty? Kto gołębie goni? Koty? Kto pantofle Gryzie pana? Na mleczarkę Szczeka z rana? Kto się z dziećmi Bawi zgodnie? A złodzieja, cap! Za spodnie? Wiecie, kto to? No, to sza! Po co budzić Ze snu psa... Ludwik Jerzy Kern IDĄ SOBIE TRZY MIEDNICE DROGĄ Idą sobie trzy miednice drogą. Kogo umyć? Kogo umyć? Kogo? Idą sobie na przełaj przez dróżki. Komu nóżki? Komu nóżki? Komu nóżki? Idą sobie przez pola, przez łączki. Komu rączki? Komu rączki? Komu rączki? Dookoła rozlega się głucho: Komu ucho? Komu ucho? Komu ucho? Kręta droga uroczo się wije. Komu szyję? Komu szyję? Komu szyję? Idą sobie trzy miednice drogą, Kto jest brudny, Tego umyć mogą. Kogo umyć? Kogo umyć? Kogo? PANIE WIETRZE Panie Wietrze, panie Wietrze, Czemu pan nie chodzi w swetrze? Czemu pan udaje zucha, Skoro sam pan chłodem dmucha? Sam oziębia pan powietrze, Oj, ostroznie, panie Wietrze! Gnając chmurki gdzieś po niebie, Chce pan sam przeziębić siebie? Jednak lepiej panie Wietrze, O tej porze chodzić w swetrze. Ani sie pan sam spodzieje, Jak pan siebie sam zawieje. Liczka ma pan coraz bledsze, Panie Wietrze... L. J. Kern "Mądra poduszka" Pan Tygrys Przymknąwszy oczy, zmarszczywszy brwi, pan Tygrys w hamaku sobie śpi. Zobaczyły to zaraz ptaki i chór urządziły taki: "Panie Tygrysie, panie Tygrysie, może pan z nami zabawiłby się?" A Tygrys nic. Ś p i. Przyleciał Wróbel, ćwierknął wesoło. Puk! Puk! Dwa razy dziobnął Tygrysa w czoło. A Tygrys nic. Ś p i. Po nim natychmiast przyleciał Czyżyk. "Chcę z panem zagrać w kółko i krzyżyk. Będzie zabawa na cały park !" I znów dziób, dziób Tygrysa w kark. A Tygrys nic. Ś p i. Potem zjawiła się Jemiołuszka, zaczęła dziobać tuż koło uszka Ciuk-ciuk-ciuk-ciuk, Ciuk-ciuk-ciuk-ciuk, umarły zbudzić by się mógł. A Tygrys nic. Ś p i. Po Jemiołuszce przyleciał Kos. Raz tylko dziobnął. Prosto w nos. A Tygrys nic. Ś p i. Posłano więc po Szczygła, co dziób ma ostry jak igła. Ten szczyglim sposobem zaczął bić dziobem: tyk-tyk, tyk, tyk. A Tygrys nic. Ś p i. W końcu wezwano Dzięcioła, może on zbudzić go zdoła. Przyleciał Dzięcioł, nastawił dziób, wycelował w Tygrysa i łuup!!! Łuuup!!! Łuup!!! Ł u u p !!! A Tygrys nic. Ś p i. Więc jeszcze raz łupnął wściekły i zły, a wtedy Tygrys powiedział: "Psssschyyyyyy..." I zrobił się taki malutki jak ogórek marynowany. A ptaki uciekły pomiędzy liście, bo nie wiedziały oczywiście, że pan Tygrys jest n a d m u c h i w a n y. L. J. Kern Maria Konopnicka Parasol Wuj parasol sobie sprawił. Ledwo w kątku go postawił, Zaraz Julka, mały Janek Cap! za niego. Smyk! na ganek. Z ganku w ogród i przez pola Het, używać parasola! Idą pełni animuszu: Janek, zamiast w kapeluszu, W barankowej ojca czapce, Julka w czepku po prababce, Do wiatraka pana Mola... Rękawiczką i chusteczką dwóch błocistów chodnik czyści. Obrzucają się szyszkami bardzo dzielni szyszkowiści. Dwie kocistki pod ławeczką cukierkami karmią kota... Świątek, piątek czy niedziela na podwórku wre robota ! Rękawiczką i chusteczką dwóch błocistów chodnik czyści. Obrzucają się szyszkami bardzo dzielni szyszkowiści. Dwie kocistki pod ławeczką cukierkami karmią kota... Świątek, piątek czy niedziela na podwórku wre robota ! Danuta Wawiłow W niedzielę, w niedzielę rodzina kacza w zimnej wodzie kuper macza. Bo największy w tym jest sęk, żeby kaczy kuper zmiękł! tak mój Teść podśpiewywał moim synom :lol: Luśka Opowiem Ci bajkę jak kot palił fajkę, a kocica papierosa przysmaliła sobie nosa prędzej, prędzej po doktora bo kocica bardzo chora przyszedł doktor z lekarstwami... a kocica z pazurami! Dla palaczy i ich dzieci w Światowy Dzień bez papierosa!!!! ponury6301-06-2004, 06:41BAJKA RELAKSACYJNA Mama prowadziła małego wróbelka do szkoły. Szedł tam dzisiaj pierwszy raz. - Czego ja się będę uczył? - zastanawiał się. - Wszystkiego, co przyda ci się w życiu - odpowiedziała tajemniczo mama, ale on tylko pokręcił łebkiem, bo w dalszym ciągu nic nie rozumiał. - O, już jesteśmy - powiedziała mama, gdy stanęli pod wielkim dębem, naokoło którego było już wiele mam ze swoimi pociechami. Panował gwar nie do opisania. Nagle pojawiła się wielka pani Wróbel, nauczycielka w okularach na dziobie, i powiedziała donośnym głosem: - Witam wszystkich nowych uczniów na pierwszej lekcji nauki fruwania! Zwracając się do mam, dodała: - Dzisiaj wasze pociechy już samodzielnie przylecą do domu, nie potrzebujecie po nie przychodzić. A teraz proszę mnie zostawić z dziećmi, bo chcę rozpocząć lekcję. Rozległo się ciche klap, klap, klap. To dźwięk, jaki wydają dzioby, gdy dotykają się przy pożegnaniu. Po chwili mamy wróbelków odleciały. Nauczycielka podchodziła do każdego z uczniów i pomagała mu się dostać na gałązkę dębu. Kiedy ostatni już był na drzewie, pani powiedziała: - Proszę położyć się na brzuszku wygodnie, o tak, jak najwygodniej. Rozkładamy szeroko skrzydełka, oddychamy wolno, spokojnie. Przywieramy całym ciałem do drzewa. Czujemy zapach kory, miły powiew wiatru, odpoczywamy. Oddychamy miarowo i spokojnie. Wyobraźcie sobie, małe wróbelki, że powiew wiatru mógłby was unieść w powietrze tak, jak unosi liście. Czujecie się wspaniale. Proszę lekko poruszać skrzydełkami, raz, dwa, wolniutko, a teraz troszkę szybciej, raz, dwa... Skrzydełka małego wróbelka jak skrzydła latawca lekko poruszały się. - Odpychamy się nóżkami od gałązki i płyniemy w powietrzu, płyniemy razem. Nasz wróbelek poczuł, że skrzydła same go unoszą. Obok niego, z boku i z tyłu, i nad nim fruwały inne wróbelki. Poruszał lekko skrzydłami i wzbijał się w górę, w błękit nieba. Czuł się tak lekko i swobodnie, było mu tak przyjemnie! Popatrzył w dół, wznosił się nad zielonymi koronami drzew. Dookoła rozciągał się piękny park. Nie spiesząc się, w ślad za nauczycielką leciał w górę, do słońca. Ciepłe słoneczko wychyliło się zza chmurki i ciekawie spoglądało na wróbelki. Posłało promyczek, który ciepłym dotykiem przyjemnie go pogłaskał. Wróbelek wznosił się w górę, wyżej i wyżej. Czuł się lekko i swobodnie. Teraz przelatywał nad łączką, zatoczył koło, jedno, drugie i wolniutko sfruwał w dół. Był nad małym strumyczkiem, przy brzegu którego wygrzewał się na słoneczku zajączek. Sfrunął jeszcze niżej, nad samą taflę wody, zobaczył kolorowe rybki, jak wolno płynęły z nurtem, usłyszał, jak kumkają żabki: kum, kum, rozmawiając między sobą. Poczuł zapach łąki, kwiatów. Wciągał głęboko ten zapach w siebie. Sfrunął nad brzeg strumyka, usiadł na małym kamyczku, nachylił się i napił wody. Była zimna i orzeźwiająca. Posłuchał szemrzącego strumyka. Odpoczywał. Wiatr lekko muskał mu piórka. Postanowił zamoczyć łapki, wszedł do wody, popryskał się nią troszeczkę, jak to wróbelki mają w zwyczaju. Otrząsnął się i tysiące kropelek spadło na spragnione wody roślinki. Zrobił to raz i drugi, pokropił wszystkie kwiatki dookoła. Poczuł się rześko, czuł, że wstępuje w niego razem z tą zimną wodą energia. Nagle usłyszał głos nauczycielki: - Pora wracać! Znowu rozpostarł skrzydła i z niezwykłą siłą wzniósł się wysoko, wysoko. Wzbijał się szybko, wznosił się jak samolot i krążył w powietrzu pełen sił i radości, że potrafi fruwać. Tak skończyła się pierwsza lekcja nauki fruwania w szkole dla wróbelków. Jeśli będziecie chcieli tam wrócić, to możemy to zrobić jutro i zobaczyć, czego jeszcze uczą się ptaszki w swojej szkole. Maria Molicka "Bajkoterapia", Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2002 ponury6301-06-2004, 06:47a tu bajka z morałem dla dzieci starszych... :D Jan Brzechwa "Rozrzutny wróbel" We wsi Duże Kałuże Siedział wróbel na murze I ćwierkał wniebogłosy: - Jestem nagi i bosy, Nie mam dachu nad głową, Nie mam nic, daję słowo! Poszedł wróbel do pliszki: - Pożycz mi ze dwie szyszki, Ogromnie szyszki lubię, Ziarnka sobie wydłubię... Odrzekła pliszka w złości: - To moje oszczędności, Zrobiłam sobie zapas, Bierz wróblu nogi za pas. Zapukał do jaskółki: - Pożycz okruszek bułki, Mam taki pusty brzuszek, Przyda mi się okruszek. - Mój wróblu, powiem coś ci To moje oszczędności. Okruchy suchej bułki Składam do stodółki, A tyś rozrzutny ptaszek, Więc opuść już mój daszek. Pomknął wróbel do gila I grzecznie się przymila: - Mam taki pusty brzuszek Daj, gilu, parę muszek. - Mój wróblu, nie ma mowy, Ja jestem ptak wzorowy, Mam trochę oszczędności, Kto ich nie ma, ten pości. Mknie wróbel do sikorki: - Masz ziarenek pełne worki, Strata będzie niewielka, Gdy nakarmisz wróbelka. - Składać ziarnko do ziarnka To mądra gospodarka, A ty co masz, to zjadasz, Nic sobie nie odkładasz. Idź, proś o ziarnka drozda, Lub może ci coś kos da! Kos gwiżdżąc rzekł najprościej: - Mam trochę oszczędności, Troszeczkę, niezbyt wiele I z tobą się podzielę, Lecz wiedz, że kto oszczędza Temu nie grozi nędza. ponury6301-06-2004, 06:57GRA W KOLORY ("Gawęda") Czarne wrony czarno kraczą, w czarnych barwach widzą świat I na próżno im tłumaczą mądrzy ludzie już od lat: Zamiast krakać weźcie pędzle, przemalujcie co się da Czarnych barw nie chcemy więcej, każdy kolor gra Czarne przegrywa, kolor wygrywa, w kolory grajmy dziś W jabłka z jabłonek, w skrzydła biedronek, w każdy zielony liść I jeszcze te zboża znad Wisły i Odry, I słońce, co mówi nam: dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry W słońce nad głową, w różę różową, w malwy wysoki kwiat W srebro wieczorów, w tysiąc kolorów W jasny, wesoły świat Czarne barwy mamy z głowy, nie będziemy w czarne grać Może tylko zostawimy czarnych jagód pełną garść Siedem kropek na biedronkach i na nosie piegi trzy A poza tym wykluczamy czarny kolor z gry Czarne przegrywa, kolor wygrywa, w kolory grajmy dziś W jabłka z jabłonek, w skrzydła biedronek, w każdy zielony liść I jeszcze te zboża znad Wisły i Odry, I słońce, co mówi nam: dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry W słońce nad głową, w różę różową, w malwy wysoki kwiat W srebro wieczorów, w tysiąc kolorów W jasny, wesoły świat ponury6301-06-2004, 06:59...może ktoś przypomni tekst mojej ulubionej piosenki "Gawędy" ? refren brzmiał tak.... Nadzieja ma kolor zielony tak myślał po cichu ten klon. Nadzieja ma kolor zielony Na przekór krakaniu wron. Nadzieja ma kolor zielony Zielony jak wiosna i maj; Choć kraczą ci wrony Ty nie bądź zmartwiony W zielone, w zielone graj... Dopisek z mam już cały tekst, zamieszczam go więc tutaj z podziękowaniami dla Vadetty Był sobie klon, bezlistny klon - bo wiatr mu wyrwał listki. A dookoła stado wron - i wszystkie pesymistki. Krakały mu ze wszystkich stron, że zaraz przyjadą drwale; bo na co komu taki klon co liści nie ma wcale? Nadzieja ma kolor zielony. - tak myślał po cichu ten klon. Nadzieja ma kolor zielony, na przekór krakaniu wron. Nadzieja ma kolor zielony, zielony jak wiosna i maj. Choć kraczą ci wrony, ty nie bądź zmartwiony, zieloną odpowiedź daj! Nie słuchał klon krakania wron i soki czerpał z ziemi. I przyszedł dzień, wiosenny dzień, że klon się zazielenił. A stado wron uciekło gdzieś, gdy w cieniu jego liści wesołą pieśń, zieloną pieśń śpiewali optymiści. Nadzieja ma kolor zielony, zielony, zielony jak klon. Nadzieja, ma kolor zielony, na przekór krakaniu wron. Nadzieja ma kolor zielony, zielony jak wiosna i maj. Na przekór tym wronom z nadzieją zieloną w zielone, w zielone graj! ponury6301-06-2004, 07:10DZIECKO POTRAFI Martwi się matka, ojciec się biedzi Co w takim dziecku naprawdę siedzi Czy zacznie myśleć trochę rozsądniej Kiedy z najkrótszych wyrośnie spodni Martwi się ojciec, martwi się matka Co może wrócić dziesięciolatka Matka się martwi, ojciec się trapi Co też latorośl potrafi? Choć czasem myli się w ortografii Też spore luki ma w geografii Choć nie pułkownik, i nie Kadafi Dziecko potrafi, dziecko potrafi Dziecko potrafi, choć trochę waży Unieść się lekko na skrzydłach marzeń Zaryzykować przygodę małą Choć wie, że potem będzie bolało Dziecko potrafi ocenić biegle Czy jest kochane, czy niepotrzebne Uwielbia starszym robić kawały Dziecko też człowiek, dziecko też człowiek Tyle że mały... Co lubią dzieci? Słońce - gdy świeci, deszcz - kiedy pada, wiatr - kiedy gada, mróz - kiedy szczypie, śnieg - kiedy sypie... Każdą pogodę z upałem , chłodem, o każdej porze... Byle na dworze! W. Melzacki Dopiszę jeszcze Kubusia Puchatka :D A to bardzo radosna i znana piosenka ( sł. Ernest Bryll ) Dziecko i słońce Słoneczko spiewa na cały głos; Choćbyś miał bracie kłopotów sto, Słoneczko z góry usmiecha się, Słoneczko woła przez całe dnie: Uśmiechnij się, Wyprostuj się, Słoneczko śpiewa i woła cię. Słoneczko, słonko Nasz złoty brat, Wędruje ciągle przez cały świat. Słoneczko woła do nas zza gór, A ze słoneczkiem woła nasz bór: Usmiechnij się, Wyprostuj się, Słoneczko śpiewa i woła cię. :D ponury6301-06-2004, 07:58KUBUŚ PUCHATEK Już pora wstać, wyruszyć z domu Przyjaciela spotkać tu Miły puchaty, okrągły, bo w domu jest Kubuś Puchatek, Kubuś Wśród roju pszczół, jak to niedźwiadków ród Kubuś włazi bez trudu Ramboli-bamboli Na dach łasować miód Zabawa stały gość, a przygód nigdy dość To jest raz na jakiś czas A gdy jesteś sam w domu wśród czterech ścian Gdy coś ci doskwiera ? to masz przyjaciela Kubuś Puchatek, Kubuś Gdziekolwiek byś szedł Hej, pójdę tam i ja Kubuś i nie ma cudów I jutro, i dziś Ja i mój puchaty miś :D Świetna piosenka na letnie wędrówki...znana i lubiana nie tylko przez dzieci :D Miłego śpiewania!!! Polka komputerowa Sł. A. Galica, muz. T. Pabisiak Nasz komputer zachorował Nie chce mi się zresetować Płata figle, żarty stroi Nawet myszka go się boi. Taka polka komputerowa Gdy w komputerze wirus się chowa Taka polka, ładna polka Polka komputerowa. Wszystkie gry nam wirus zniszczył A komputer tylko piszczy Bardzo chory biedaczysko Coś go łamie w twardym dysku. Taka polka komputerowa Gdy w komputerze wirus się chowa Taka polka, ładna polka Polka komputerowa. Czy komputer ma anginę? Może dać mu aspirynę? Albo natrzeć obudowę Spirytusem kamforowym Taka polka komputerowa Gdy w komputerze wirus się chowa Taka polka, ładna polka Polka komputerowa. Choć komputer to nie człowiek Trzeba dbać o jego zdrowie Na wirusa mam gotowy Program antywirusowy. Taka polka komputerowa Gdy w komputerze wirus się chowa Taka polka, ładna polka Polka komputerowa. Jan Brzechwa. Kto z kim przestaje Kto z kim przestaje, takim się staje - Na pewno znacie te obyczaje? Bocian po deszczu człapał piechotą, Bo lubi nogi zanurzać w błoto. Świnia podobne miewa słabostki I chętnie w błoto włazi po kostki. Bocian odwiedzał świnię z ochotą. Plaskał i mlaskał: - Błoto jak złoto! Ona do niego szła przy sobocie, Żeby jej pomógł nurzać się w błocie. Kwiczał: - Dzięki, dzięki stokrotne, Bardzo mi służą kąpiele błotne! Tak spotkali się wciąż na zmianę Bocian ze świnią, świnia z bocianem. Lecz minął okres pierwszych uniesień, Powiało chłodem, nastała jesień I bocian starym swoim zwyczajem Właśnie zamierzał rozstać się z krajem. Wtem wpadła świnia zirytowana. - To w błocie byłam dobra dla pana? W błocie, w kałuży i nawet w bagnie, A teraz pan mnie porzucić pragnie? Niech pan pomyśli, co pan wyczynia? Odrzecze bocian: - Wiem, jestem świnia! "Kto z kim przestaje, takim się staje." Rzekł. I odleciał w dalekie kraje. Jan Brzechwa: Rzepa i miód Chwaliła się raz rzepa przed całym ogrodem, Że jest bardzo smaczna z miodem. Na to miód się obruszy i tak jej przygani: A ja jestem smaczny i bez pani! Jan Brzechwa Dziura w moście Na obiad jadą goście. - Uwaga! Dziura w moście! Pod mostem płynie rzeka, Wiadomo, że z daleka. Do morza wpada rada, Inaczej nie wypada. - Uwaga! Dziura w moście! Lecz goście, jak to goście, Czy dziura, czy też woda - To dla nich nie przeszkoda. Więc pierwszy wpadł do wody Aptekarz niezbyt młody, A za nim w ślad sędzina I doktor z Krotoszyna. Następnie z mostu leci Dentystka z trojgiem dzieci, Mierniczy, pisarz gminny I rejent niezbyt zwinny, I burmistrz, smakosz wielki, I dwie nauczycielki. Płynęli, jak umieli, Od środy do niedzieli, Do Płocka dopłynęli, Dość mieli tej kąpieli. Więc pierwszy wyszedł z wody, Aptekarz niezbyt młody, A za nim w ślad sędzina, Dentystka cała sina, A potem jej rodzina I doktor z Krotoszyna, Mierniczy cały drżący I rejent kichający, I burmistrz, smakosz wielki, I dwie nauczycielki, I w końcu pisarz gminny, A obiad zjadł kto inny. Bo czyż potrzebni goście? Owszem. Jak dziura w moście! Jan Brzechwa Jak rozmawiać trzeba z psem Wy nie wiecie, a ja wiem, Jak rozmawiać trzeba z psem, Bo poznałem język psi, Gdy mieszkałem w pewnej wsi. A więc wołam: - Do mnie, psie! I już pies odzywa się. Potem wołam: - Hop-sa-sa! I już mam przy sobie psa. A gdy powiem: - Cicho leż! Leżę ja i pies mój też. Kiedy dłoń wyciągam doń, Grzecznie liże moją dłoń. I zabawnie szczerzy kły, Choć nie bywa nigdy zły. Gdy psu kość dam - pies ją ssie, Bo to są zwyczaje psie. Gdy pisałem wierszyk ten, Pies u nóg mych zapadł w sen, Potem wstał, wyprężył grzbiet, Żebym z nim na spacer szedł. Szliśmy razem - ja i on, Pies postraszył stado wron, Potem biegł zwyczajem psim, A ja biegłem razem z nim. On ujadał. A ja nie. Pies i tak rozumie mnie, Pies rozumie, bo ja wiem, Jak rozmawiać trzeba z psem. Dorota Gellner W ogródku Wyszłam sobie do ogródka. Może spotkam krasnoludka? Może w cieniu pod drzewami siedzi z dziećmi i wnukami? O! Coś rusza się pod krzakiem! Eee.. to jakiś ptak z pisklakiem. Ptak z pisklakiem, pisklak z ptakiem, biegną szybko za robakiem. Przeleciało cos nad płotem! Czy to krasnal samolotem? Nie! To ważka. Strasznie wielka! Przezroczyste ma skrzydełka. Oj! Za drzewem ktoś tak stuka. Pewnie krasnal wnuków szuka. Nie! To dzięcioł dziobem pukał i niechcący mnie oszukał. Kto tak pędzi w stronę norki? Czyżby krasnal z wielkim workiem? Nie! To przecież mysia norka, a przed norka mysz. Bez worka. Co tak brzęczy? Czy to mucha? Czy też krasnal radia słucha? Przeszukałam pół ogródka, nie znalazłam krasnoludka. Ale może, kto to wie, krasnoludek znajdzie mnie? A teraz troszkę o misiach :D Jadą, jadą misie Jadą, jadą misie tra la tra la la. Śmieją im się pysie ha ha ha ha ha. A Misiowa jak może prędko szuka w komorze, Plaster miodu wynosi pięknie gości swych prosi. Jadą, jadą misie tra la tra la la. Śmieją im się pysie ha ha ha ha ha. Zjadły wszystkich plastrów sześć i wołają dajcie jeść. Zjadły wszystkich plastrów sześć i wołają dajcie jeść. *** Mały miś Raz uciekły z pozłacanej klatki Cztery małe, pluszowe niedźwiadki, Jeden łkał, wracać chciał, Do ciemnego lasu wejść się bał. Mały miś, do lasu bał się iść, Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś. Ciemny las, tam wilki zjedzą nas, Wracajmy bracia wraz, dopóki czas! Nie bój się wilki nie zjedzą cię! Będziemy bronić się, nie damy się! Śmiało w przód, po słodki, wonny miód, Jagody, istny cud, użyjem w bród! Trzy niedźwiadki, rety, co za heca, Babę Jagę wsadziły do pieca, Teraz wieść muszą nieść, Już nie będzie Baba Jaga dzieci jeść. Mały miś, do lasu bał się iść, Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś. Ciemny las, tam wilki zjedzą nas, Wracajmy bracia wraz, dopóki czas! Nie bój się wilki nie zjedzą cię! Będziemy bronić się, nie damy się! Śmiało w przód, po słodki, wonny miód, Jagody, istny cud, użyjem w bród! *** Piosenka o misiu Miś ma w oczach szklane kulki, po to misiem jest, żeby było kogo tulić, kiedy pada deszcz. Miś ma uszy do targania, po to misiem jest, żeby mieć coś do kochania i wytarcia łez. Miś ma łapy bardzo miękkie, po to misiem jest, żeby trzymać go za rękę, kiedy tylko chcesz. Miś ma wszystko, czego trzeba, żeby misiem być, by do łóżka go zabierać, żeby o nim śnić. Może znacie autorów... Była sobie ziabka mała Była sobie żabka mała re re kum kum, re re kum kum, która mamy nie słuchała re re kum kum bęc. Na spacery wychodziła re re kum kum, re re kum kum, innym żabkom się dziwiła re re kum kum bęc. Ostrzegała ją mamusia re re kum kum, re re kum kum, by zważała na bociusia re re kum kum bęc. Przyszedł bociek niespodzianie re re kum kum, re re kum kum, i zjadł żabke na śniadanie re re kum kum bęc. A na brzegu stare żaby re re kum kum, re re kum kum, rajcoway jak te baby re re kum kum bęc. Jedna drugiej żabie płacze re re kum kum, re re kum kum, "Już jej nigdy nie zobaczę" re re kum kum bęc. Z tego taki morał mamy re re kum kum, re re kum kum trzeba zawsze słuchać mamy re re kum kum bęc. :wink: ponury6301-06-2004, 15:10Może znacie autorów... Mały miś to "Pluszowe niedźwiadki" z repertuaru Czerwonych Gitar, muz. P. Kalina, słowa J. Prawdzic-Szczawińska. To piosenka z pierwszej płyty zespołu, "czwórki" nagranej w listopadzie 1965 r. Pozostałe piosenki mają chyba nieznanych autorów. Agnieszko, misie [nie tylko pluszowe] dziękują Ci :D aż podskakują z radości no i Pszczólka Maja.... :) "Pszczółka Maja" (sł. muz. śpiewa Zbigniew Wodecki) Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie świat, w którym baśń ta dzieje się Maleńka pszczółka mieszka w nim Co wieść chce wśród owadów prym Tę pszczółkę którą tu widzicie zowią Mają Wszyscy Maję znają i kochają Maja fruwa tu i tam Świat swój pokazując nam Dziś spotka was maleńka, zwinna pszczółka Maja Mała, sprytna, rezolutna Maja Mała przyjaciółka Maja Maju Baju Maju, cóż zobaczymy dziś? ponury6301-06-2004, 15:25"Miś Uszatek" Na dobranoc, dobry wieczór Miś pluszowy śpiewa Wam Mówią o mnie - Miś Uszatek Bo klapnięte uszko mam Jestem sobie mały miś, gruby miś Znam się z dziećmi nie od dziś Jestem sobie mały miś, śmieszny miś Znam się z dziećmi nie od dziś Pora na dobranoc, Bo już księżyc świeci Dzieci lubią misie, Misie lubią dzieci... Piątek z Pankracym Już za chwileczkę już za momencik Piątek z Pankracym zacznie się kręcić Kręcić się będzie Pankracy z Panem Czy wszystkie buzie już roześmiane ? :) głośniczki!! >> ponury6301-06-2004, 15:35"PUSZEK OKRUSZEK" (słowa: Jarosław Kukulski, muzyka: Jerzy Dąbrowski śpiewała Natalka Kukulska) Mój dziadek dał mi psa Pies cztery łapy ma Zwyczajny, mówią, pies Nieprawda, coś w nim jest Ma delikatny włos I bardzo czujny nos I kilka śmiesznych łat Niewiele liczy lat Puszek-Okruszek, Puszek-Kłębuszek Bardzo go lubię, przyznać to muszę Puszek-Okruszek, Kłębuszek Jest między nami sympatii nić Wystarczy tylko, że się poruszę Zaraz przybiega, by ze mną być Na spacer poszłam raz Do domu wracać czas Przychodzę: cóż to, ach Przyjaciel mój we łzach Jak mogłaś, mówi mi Przez ciebie moje łzy To widok przykry dość Dostanie smaczną kość Puszek-Okruszek, Puszek-Kłębuszek Bardzo go lubię, przyznać to muszę Puszek-Okruszek, Kłębuszek Jest między nami sympatii nić Wystarczy tylko, że się poruszę Zaraz przybiega, by ze mną być ponury6301-06-2004, 16:09BAJKA RELAKSACYJNA Mały niedźwiadek szedł wolno przez las. Czuł ogarniające go zmęczenie, nóżki zrobiły się jakieś ciężkie i nie chciały odrywać się od ziemi. Rozglądał się dookoła, szukając miejsca do odpoczynku. Drzewa rosły tutaj rzadziej, słońce coraz swobodniej przeciskało się przez konary drzew, oświetlając wszystko dookoła. Chyba niedaleko jest jakaś polanka, tam sobie odpocznę - pomyślał miś. I rzeczywiście, po chwili jego oczom ukazała się mała łączka otoczona ze wszystkich stron drzewami. Stanął na jej skraju i znieruchomiał z zachwytu: niskie krzewy, trawa, kwiaty jak kolorowy dywan rozkładały się u jego stóp. Na środku łączki zajączki, króliczki, ba, nawet myszki wygrzewały się w promieniach słońca. Spojrzał na niebo. Było bezchmurne, słońce jakby wiedziało, że zwierzątka oczekują na jego promienie, bo świeciło bardzo mocno. Miś wystawił pyszczek do słońca i poczuł, jak przyjemne ciepło obejmuje najpierw jego głowę, a potem całe ciało. Usłyszał lekki szum wiatru i brzęczenie owadów, które unosiły się nad kwiatami. Głęboko odetchnął. W nos wkręcał się delikatny zapach trawy i kwiatów. Tutaj jest wspaniałe miejsce do odpoczynku - pomyślał, po czym położył się wygodnie na trawie, jak na kocyku, łapki podłożył sobie pod głowę. Zamknął oczy. Odpoczywał. Oddychał miarowo i spokojnie. Zrobił głęboki wdech, wciągnął powietrze przez nos, a po chwili wypuścił je. Powtórzył to jeszcze i jeszcze raz. Czuł, jak z każdym wydechem pozbywa się zmęczenia. Był teraz przyjemnie rozluźniony, poczuł się ciężki i bezwładny. Jego głowa, brzuszek i nóżki były jak z ołowiu. Wtulił się w trawkę jak w kołderkę. Było mu bardzo wygodnie. Oddychał równo i miarowo, jego klatka piersiowa spokojnie w rytm wdechu i wydechu unosiła się i opadała, tak jak fale morskie, kiedy wolno i leniwie przybijają do brzegu. Poczuł się teraz tak dobrze! Delikatny wiaterek przesuwał się po całym jego ciele, rozpoczynając od czubka głowy aż po koniuszki łapek, zabierając z niego zmęczenie i napięcie. Robił to raz i drugi, powtarzał wiele razy. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały. Miś odpoczywał. Po chwili zasnął, a razem z nim zajączki, króliczki i nawet małe myszki. Zrobiło się tak cicho, że nie słychać było nawet brzęczenia pszczół. Słońce wolno szło po niebie. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawiły się małe chmurki, rozpoczęły zabawę w chowanego, biegały po całym niebie, zagradzały drogę promyczkom, które płynęły na ziemię. Wiatr zaczął silniej dmuchać, łączka budziła się ze snu. Zabrzęczały pszczółki, które znowu zabrały się do zbierania miodu z kwiatków, ptaszki rozpoczęły swe trele, a motyle rozpościerając skrzydełka, unosiły się nad roślinkami. Wtem jeden z nich, taki najmniejszy motylek usiadł na nosku niedźwiadka i w rezultacie niechcący go przebudził. Miś leniwie otworzył oczy. Przetarł je łapkami. Ziewnął raz i drugi, przeciągnął się. Wiaterek tymczasem nagle zawirował, zatańczył i chłodnym powietrzem orzeźwił go. Najpierw dotknął jego łap. Wniknęła w nie ożywcza siła, miś poczuł, jakby zanurzył je w chłodnym strumyku. Ten przyjemny, orzeźwiający dotyk przenikał coraz wyżej i wyżej, jak prysznic ogarnął ciało, dając energię, przepełniając siłą. Miś poruszył łapkami, główką, nóżkami. Wstał, otrzepał futerko, poczuł się odprężony i wypoczęty. Wiaterek wzmagał się, wiał coraz silniej, tańcząc po łące i zachęcając wszystkich do zabawy. W jego rytm pochylały się trawy, kwiatki, a nawet krzewy ruszały swymi gałązkami jak ramionami. Cudownie wypocząłem - pomyślał miś. - Jutro na pewno tutaj powrócę, ale teraz już pora wracać do domu. Czeka tam przecież na mnie mama i przepyszny podwieczorek. W tym momencie pogłaskał się po brzuszku i ruszył energicznie, podskakując w rytm podmuchów, w kierunku swego domu. Maria Molicka "Bajkoterapia", Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2002 A pamiętacie to.... Mała, smutna królewna Żył przed laty bardzo mądry, dobry król, Był bogaty, ale za to źle się czuł, Nie miał żony, więc mu serce ściskał żal, Był zmartwiony, bo córeczkę smutną miał. Mała, smutna królewna, Której rozbawić nigdy nie mógł nikt, Mała, smutna królewna, Której od dawna uśmiech z buzi znikł. Dnia pewnego król przywołał swych lekarzy I zapytał, co z córeczka jest, Że królewna ciągle smutek ma na twarzy I ma oczy zawsze pełne łez. Mała, smutna królewna, Która zasmuca swego ojca też. Jeden lekarz rzekł królowi nie jest źle, Trzeba czekać aż czarodziej zjawi się, Zwierciadełka jego śmieszą nawet głaz I niech nie gwałtownie spojrzy chociaż raz. Mała, smutna królewna, Której rozbawić nigdy nie mógł nikt,, Mała, śmieszna królewna, Śmieszne lusterka chciała ujrzeć w mig. Lecz spotkała się księżniczka z czarodziejem, Który lustro złożył u jej stóp, Co królewna spojrzy na nie, to się śmieje, Więc ze szczęścia płacze stary król. Mała, piękna królewna, Już bierze dzisiaj z królewiczem ślub. Mała, śliczna królewna, Jest radośniejsza od słonecznych snów, Mała, piękna królewna, Już bierze dzisiaj z królewiczem ślub. Tylko znowu mam problem z autorami... Dorota Gellner Zuzia lalka nieduża Zuzia lalka nieduża I na dodatek cała ze szmatek W kratkę stara spódniczka Łzy na policzkach A w główce marzeń sto Lecz kocham ją najbardziej ze wszystkich moich lal Choć nie ma sukni złotej Zabiorę ją na bal Zuzia lalka nieduża płaszczyk za krótki Zbyt duże butki Fartuch biały z kieszonką w kieszonce słonko A w główce marzeń sto Lecz kocham ją najbardziej ze wszystkich moich lal Choć nie ma sukni złotej Zabiorę ją na bal. Zuzia lalka niewielka Bródka malutka Nos jak muszelka Oczy ma jak pięć złotych wełniane loki a w główce marzeń sto. ponury6301-06-2004, 20:14Jerzy Bielunas "Tenao" Dla ciebie wszystko zrobię mamo I gdyby chciał cię porwać smok, To stanąłbym pod smoczą jamą I mieczem walnął smoka w bok! A kiedy byłabyś królewną, Której pilnuje wiedźma zła, Rozprawiłbym się z nią na pewno, Więc wcale się nie musisz bać! Gdybyś siedziała w szklanej wieży Na czubku najstraszniejszej z gór, Przyleciałbym w helikopterze I zabrał cię spomiędzy chmur! Jeśli zabłądzisz w lesie głuchym, Gdzie w chatce babci wilk się skrył, To tak go mocno palnę w ucho, Że będzie zmykał ile sił! Na smoka, na wilki, Na niewesołe chwilki, Gdy wszystko jest okey I kiedy trochę mniej, Na super-ekstra, oraz te Złe szarobure dnie - Pamiętaj, że Masz przecież mnie!!! "Planetarium w akwarium" Gdy się w niebie zrobi dziura To w tę dziurę dawaj nura! Już szybujesz w głębi toni, Nikt cię tutaj nie dogoni. Granatowe wkoło morze, W nim komety jak węgorze Z plecionymi warkoczami Przepływają ławicami. Meteory, asteroidy, Jak ogromne wieloryby. Kiedy płyną niezbyt prędko, Można łapać je na wędkę. A im dalej w głąb tej jazdy - Na dnie błyszczą się rozgwiazdy, W srebrnym piasku siedzą raki, W toni kąpią się zodiaki. Nagle widzisz tuż przed sobą Wielką rafę koralową! Galaktyczną ośmiornicę Otoczoną przez księżyce! Wielkie nocne planetarium Tajemnicze jak akwarium, Gdzie w kostiumie płetwonurka Zasypiając dajesz nurka! "Małe Wu Wu" Małe Wu Wu w krainie snów Przeróżne śni wyprawy, W księżyca nów rusza na łów, Gdy śpi na boku prawym. Małe Wu Wu w krainie snów Gdy śpi na boku lewym, W księzyca nów, jak łowca głów, Piosenkę taką ziewa: Małe Wu Wu wlazło na palmę - Wrażenie kolosalne ! I zaczęło jeść daktyle, A za chwilę rzeką Nilem Podpłynęły krokodyle: - Wu Wu znikaj stąd i tyle ! Małe Wu Wu zmyka co tchu, Patrzy antylopa gnu ! Z tyłu zęby krokodyla, Rzuca zębom pół daktyla I nie myśląc ani chwili Antylopę cap za rogi ! Tak przebiegli kawał drogi. A tu z chmur - kap! siur! kap! siur! Chmura chmurę gna galopem ! Na Wu Wu i antylopę Kap ! kap ! kap ! kap ! strugi kropel. Wody więcej tu niż w cebrze - Wu Wu jedzie już na zebrze ! Małe Wu Wu patrzy, a tu Wypłukały biedną gnu Tropikalne krople dżdżu ! I jak zebra na obrazku Cała się zrobiła w paski, I z rozpaczy brnęła w piaski ! Upał dziki, w krąg tropiki, Suche piaski. Na nich zebra. Na niej paski niby żebra. A na zebrze Wu Wu małe. Dookoła zaś upały: Słońce piecze cały dzień, Nigdzie w dół nie pada cień ! Była to pustynia Gobi. Myśli Wu Wu - Co tu robić ? To stanowczo nienormalne, Brak osłony w dni upalne ! Muszę więc zasadzić palmę. Tylko gdzie ? Może tu !!! - Ucieszyło się Wu Wu ! W małym dołku już za chwilę Zakopało dwa daktyle. I nie minął nawet dzień, A z daktyli wyrósł pień, Potem liście i był cień ! Małe Wu Wu wlazło na palmę - Wrażenie kolosalne ! I zaczęło jeść daktyle, A to było gdzieś nad Nilem. "Żab nie wolno trzymać w domu" Mój tata ma cztery krawaty, Ale ich wcale nie nosi, Krawaty wiszą w szafie, A tata trochę drapie. A mama boi się żab I robi dużo krzyku, Nawet jeśli to kijanka, Nawet jeśli śpi w słoiku. A tata lubi samochód. Samochód lubi się psuć. Więc tata go w kółko reperuje, A mama się ciągle denerwuje. Bo zawsze gdy się jedzie Coś psuje się na złość, Gdy tata znów pod autem siedzi To mama ma całkiem dość! A z psem jest tylko kłopot, Bo ma na łapach błoto I raz ogonem wazon zbił, Więc mama opada już z sił. I zaraz daje nam szmatki I mówi, że pełno kurzu, Że mamy sprzątać, podlać kwiatki - I w domu jest straszna burza! Po burzy jest awantura, Bo ktoś zjadł konfitury. Na temat dzieci, taty, psów, To mamie brakuje już słów! I mama boi się myszy, A tata chce trochę ciszy, Więc myszy nie wolno trzymać w domu, Nawet ukradkiem po kryjomu! Jak tata z mamą tańczy, To mama się uśmiecha I mówi, że nieważny kurz, I że się żab nie boi już! I można konfitury jeść, I mieć kijanek ze sześć!!! Wszystkie utwory ukazały się na płycie "Małe Wu Wu" Józef Czechowicz Kołysanka Dawno już ucichł złoty kogucik i królik biały kwiatów nie depcze. Ogromna Wisła pod niebo wyszła, z gwiazdami szepcze... Gliniany konik wszedł na wazonik, by się spokojnie zdrzemnąć do świtu. Synku maluśki, do swej poduszki i ty się przytul... Ewa Szelburg-Zarembina Idzie niebo ciemną nocą Idzie niebo ciemną nocą, Ma w fartuszku pełno gwiazd. Gwiazdki świecą i migocą, aż wyjrzały ptaszki z gniazd. Jak wyjrzały - zobaczyły i nie chciały dalej spać, kaprysiły, grymasiły, żeby im po jednej dać! - Gwiazdki nie są do zabawy, tożby nocka była zła! Ej! Usłyszy kot kulawy! Cicho bądźcie!...A, a, a... ponury6301-06-2004, 23:12Magda Umer "Pora Dobrej Nocy" Przyszła pora kołysanek Przyszła pora utulanek Przyszła pora namawiania do spania, do spania... To jest pora dobrej nocy To jest pora ciepłych kocy To jest pora zasypiania, zasypiania... Kiedy kleją ci się oczy To już mówić nie ma o czym To już trzeba tylko spać Płynąć w kolorowym niebie I odpocząć ciut od siebie Żeby rano znowu chętnie wstać We śnie wszystko jest ciekawsze We śnie wierzysz, że na zawsze Tak szczęśliwie i tak dobrze może być, może być We śnie mogą wszyscy wrócić We śnie możesz się nie smucić We śnie możesz jeszcze piękniej żyć Kiedy kleją ci się oczy To już mówić nie ma o czym To już trzeba tylko spać Płynąc w kolorowym niebie I odpocząć ciut od siebie Żeby rano znowu chętnie wstać Przyszła pora kołysanek Przyszła pora utulanek Przyszła pora namawiania do spania, do spania... To jest pora dobrej nocy To jest pora ciepłych kocy To jest pora zasypiania, zasypiania... ponury6301-06-2004, 23:15"Złotowłosa królewna" [słowa i melodia tradycyjna] Raz królewna złotowłosa cudny miała sen, że splatała złote włosy, złociste jak len. I przyszedł do niej grajek, na skrzypcach zaczął grać i mówi: Pójdź, królewno konwalie ze mną rwać, pójdź, pójdź, konwalie ze mną rwać. Danuta Wawiłow "Senna piosenka" W lesie wilki? Śpią. I motylki śpią? Śpią. W polu myszki śpią? Śpią. W kuchni łyżki śpią? Śpią. W niebie chmury śpią? Śpią. W moście dziury śpią? Śpią. Pieski w budzie śpią? Śpią. Wszyscy ludzie śpią? Śpią. Tylko jeden nocny wiatr nie chce spać, nie chce spać. Woli hulać w polnych trawach, z deszczem w berka grać. Danuta Szlagowska "Kołysanki-utulanki" Noc koszyczek srebrny niesie, a w nim niespodzianki: gwiazdki z nieba, róg księżyca, sen i kołysanki. Kołysanki-utulanki do snu ukołyszą. Kołysanki-utulanki otulą cię ciszą. Kołysanki-utulanki do snu ukołyszą. Kołysanki-utulanki otulą cię ciszą. Kołysanki-utulanki otulą cię ciszą. Noc koszyczek srebrny niesie, a w nim niespodzianki: gwiazdki z nieba, róg księżyca, sen i kołysanki. Kołysanki-utulanki śpiewnie utulają. Kołysanki-utulanki do snu zapraszają. Danuta Wawiłow Wieczór Nadchodzi wieczór cały niebieski niebieskie drzewa, niebieskie pieski, niebieskie ręce, niebieskie głowy i tylko księżyc pomarańczowy. Niewidzialna plastelina Ulepiłam mamie domek z niewidzialnej plasteliny, dwa okienka, dwa kominy z niewidzialnej plasteliny. A w okienkach kwiatki bratki, a dla taty krawat w kratki z niewidzialnej plasteliny. Ulepiłam sobie pieska, mięciutkiego, z czarnym pyszczkiem, lalki Kasię i Tereskę, i pistolet, i siostrzyczkę. Namęczyłam się ogromnie, stłukłam łokieć, zbiłam szklankę... Mama, tata, chodźcie do mnie ! Mam tu dla was niespodziankę ! Czemu na mnie tak patrzycie i zdziwione macie miny ? Czyście nigdy nie widzieli niewidzialnej plasteliny ? Danuta Wawiłow ponury6302-06-2004, 15:42BAJKA RELAKSACYJNA Mały kotek samotnie wracał ze szkoły. Ciągnął łapkę za łapką wolno, jakby ospale. Był smutny, nic go nie cieszyło, czuł się bardzo nieswojo. Niechętnie prychał na inne przechodzące obok zwierzątka. Nagle nadleciał malutki motylek i nad samym nosem kotka zrobił okrążenia, jedno, drugie, trzecie. Chyba mi się przygląda - pomyślał kotek i łapką próbował odgonić motylka. Ale ten wcale nie odlatywał, tylko krążył, krążył i jak samolot kreślił znaki w powietrzu. Kotek patrzył i patrzył, jak zaczarowany, w piękny lot motyla. A ten wzbił się wyżej, jakby chciał dolecieć do słońca, i nagle znikł mu z oczu za wysokim ogrodzeniem. Zaciekawiony kotek zbliżył się do płotu, wdrapał się po deskach i znalazł się w ogrodzie. Rozejrzał się dookoła. Było tam tak pięknie, rosły wysokie owocowe drzewa sięgające koronami do nieba, a małe krzaczki, jakby przy nich przycupnięte, trzymały się ich jak maminej spódnicy. Rosły też kolorowe kwiaty, które jak dywan pokrywały cały ogród. Kotek poczuł zapach ziemi, kwiatów, krzewów i drzew. Pociągnął mocno noskiem i zapach jak fala, jakby ramionami, objął go. Kotek położył się na trawie i oddychał miarowo, równo i spokojnie. Przetarł oczy, podłożył łapki pod głowę, wyciągnął całe ciałko, było mu bardzo wygodnie. Leżał teraz i odpoczywał. Poczuł senność. Słonko wysyłało swe promyczki na ziemię, by pogłaskały każdy kwiatek, każdy listek i każdą roślinkę. Kotek poczuł przyjemny dotyk ciepłych promieni. Zamknął oczy. A promyczki jeden po drugim głaskały go, przyjemnie ogrzewając. Po chwili pojawił się delikatny wiaterek, który kołysał listki i gałęzie, jakby do snu. Pochylił się nad kotkiem i też go kołysał, trzymając w swoich ramionach. Kotek poczuł, jak wiaterek przesuwając się teraz po nim od głowy do łap, do pazurków samych, z wolna uwalnia go od smutków, i jeszcze raz, i jeszcze delikatnie przesuwając się od głowy w dół ciałka, zabiera z sobą całe niezadowolenie. Kotek poczuł się tak dobrze, poczuł się spokojny, jakby obmyty ze wszystkich swoich dużych i małych zmartwień. Otworzył wolno oczka i popatrzył na chmurki, które płynęły po niebie, nie spiesząc się, leniwie, nie przeganiając się, zgodnie. Płynęły i płynęły, a wiatr wolno je popychał. Kotkowi było tak dobrze. Nagle jedna mała kropelka spadła mu na nos. Co to? - zdziwił się. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, jak kwiatki wyciągają swoje małe główki do kropli deszczu, zupełnie jak on pyszczek do miseczki z mlekiem. Usiadł na trawie. Przeciągnął się. Kropelki deszczu wolno, lecz miarowo spadały na spragnione roślinki. Wraz z tym delikatnym deszczem wróciła mu siła. Wstał, otrząsnął futerko, uśmiechnął się do siebie zadowolony. Pora iść do domu - pomyślał. Ale dziwną przeżyłem przygodę w tym ogrodzie, gdzie przyprowadził mnie motylek. Wrócę tu jeszcze - obiecał sobie - tu jest tak pięknie i spokojnie. Wyprężył się do skoku i jednym zamachem przeskoczył płot. Radośnie machając ogonem, wracał do domu. Maria Molicka "Bajkoterapia", Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2002 Magdalena Samozwaniec Idzie rak nieborak Idzie rak, nieborak, Jak uszczypnie będzie znak. Biegnie dzik, dziki dzik, Kłem porani, będzie krzyk. Leci kos, zwinny kos, Gwiżdże w ucho, kłuje w nos. Skacze pchła, tłusta pchła, Na poduszkę ci się pcha. Sunie wąż, śliski wąż, Jak ugryzie, boli wciąż. Kroczy słoń, wielki słoń, Jego kieł to straszna broń. Idzie lew, srogi lew, Kiedy ryknie, zmrozi krew. Pełznie smok, straszny smok, Zieje ogniem, razi wzrok. Biegnie byk, Biegnie żbik, Skacze ryś, Kroczy miś, Tamten gryzie, kąsa ten... Szczęście, że to tylko sen! O PRAWACH DZIECKA Niech się wreszcie każdy dowie I rozpowie w świecie całym Że dziecko to także człowiek Tyle że jest mały. Dlatego ludzie uczeni Którym za to należą się brawa Chcąc wielu dzieci los odmienić Stworzyli dla was mądre prawa. Więc je na co dzień i od święta próbujcie dobrze zapamiętać: Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego A szczególnie do zrobienia czegoś niedobrego. Mogę uczyć się wszystkiego, co mnie zaciekawi I mam prawo sam wybierać, z kim się będę bawić. Nikt nie może mnie poniżać, krzywdzić, bić, wyzywać I każdego mogę zawsze na ratunek wzywać. Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami Nikt nie może mi zabronić spotkać ich czasami. Nikt nie może moich listów czytać bez pytania Mam też prawo do tajemnic i własnego zdania. Mogę żądać, żeby każdy uznał moje prawa A gdy różnię się od innych, to jest moja sprawa. Tak się w wiersze poukładały Prawa dla dzieci na całym świecie Byście w potrzebie z nich korzystały najlepiej jak umiecie. Marcin Brykczyński ponury6304-06-2004, 20:02Jerzy Bielunas "Czemu rock jest taki długi" Czemu klucz się lubi gubić? Czemu rok jest taki długi? Czemu tylko jedne są wakacje? Czemu tort ananasowy Na śniadanie jest niezdrowy? A dorośli zawsze mają rację? Z czyjej winy i przyczyny W całym roku raz jedyny Tylko jedne urodziny, Tylko jedne imieniny?! Po co są na świecie dwóje? Po co się pogoda psuje? I dlaczego pani pyta Jak zapomni się zeszytu??? Kto powiedział, że Mikołaj Ma przychodzić tylko w zimie? I że budzik musi dzwonić Wtedy gdy najsmaczniej śpimy? Że nie można w piłkę grać, Że już pora lulu spać? Że należy mleko pić, I codziennie uszy myć?!!! A ja to wszystko zmienię! Urządzę po swojemu! W jednym roku cztery wiosny, Pół jesieni, miesiąc zimy, Siedem razy na wakacje I co tydzień urodziny! Ogromny tort na stole I rock and roll'e w szkole! Na śniadanie już nie grysik Lecz codziennie pyszne ptysie! Słońce nie chodzi spać - Możemy w piłkę grać! A w dodatku na podwórzu Absolutnie nie ma kurzu, Więc nie trzeba uszu myć, I od razu chce się żyć!!! Utwór ukazał się na płycie Małe Wu Wu Anna Świerczyńska Cztery słonie Były raz sobie cztery słonie, małe, wesołe, zielone słonie, każdy z kokardką na ogonie, hej, 4 słonie. I poszły sobie w daleki świat w daleką drogę, w nieznany świat hej, świeci słońce, wieje wiatr a one idą w świat. Cztery słonie, zielone słonie każdy kokardkę ma na ogonie ten pyzaty, ten smarkaty kochają się jak wariaty. Płyną przez morza cztery słonie, małe , wesołe, zielone słonie oj, gwałtu, rety, jeden tonie smarkaty tonie! Na pomoc biegną mu wszystkie wnet, za trąbę ciągną go i za grzbiet i wyciągnęły z wody go więc strasznie rade są. Julian Tuwim Cuda i dziwy Spadł kiedyś w lipcu Śnieżek niebieski, Szczekały ptaszki, Ćwierkały pieski. Fruwały krówki Nad modrą łąką, Śpiewało z nieba Zielone słonko Gniazdka na kwiatach Wiły motylki. Trwało to wszystko Może dwie chwilki. A zobaczyłem Ten świat uroczy, Gdy miałem właśnie Przymknięte oczy. Gdym je otworzył, Wszystko się skryło I znów na świecie Jak przedtem było. Wszystko się pięknie Dzieje i toczy... Lecz odtąd - często Przymykam oczy. ponury6305-06-2004, 17:56BAJKA o MRÓWECZCE Temat: niepowodzenia w nauce szkolnej. Cel: zaakceptowanie siebie, kształtowanie pozytywnych cech (odwaga), docenianie osiągnięć własnych i innych osób, uwrażliwienie na rozumienie innych, kształtowanie empatii. Mała mróweczka rozpoczęła naukę w klasie pierwszej. Od samego początku nie mogła sobie poradzić z zadaniami, jakie mają mrówki w szkole. Uczą się podnosić, a potem transportować różne rzeczy. Nauka jest ciężka, codziennie noszą na swych grzbietach patyki, listeczki, gałązki, poziomki, jagody, a także uczą się, jak je pakować, by się nie zniszczyły. Mrówka była bardzo pracowita, bardzo chciała otrzymywać dobre oceny, ale co z tego - była bardzo malutka, taka tyciu, tyciusieńka i nie mogła udźwignąć tych wszystkich ciężarów. Inne silniejsze i większe dobrze sobie radziły, tylko ona zawsze zostawała w tyle. Mrówki przezywały ją, wyśmiewały się z niej. Bardzo się tym martwiła, chodziła zasmucona. Bała się lekcji i tego, że nie udźwignie zadanego ciężaru i dostanie znowu jedynkę. Najchętniej by w ogóle nie chodziła do szkoły. Wstydziła się złych stopni i tego, że jest taka słaba. Koleżanki mrówki niechętnie się z nią bawiły, nawet nie chciały z nią siedzieć w jednej ławce. Mijały dni. Pewnego razu przyjechała do szkoły komisja, każda mrówka została zmierzona, zważona. Najdłużej badano małą mrówkę; członkowie komisji oglądali ją, kręcili głowami, potem długo się naradzali, aż w końcu orzekli, że niektóre mrówki są za małe i muszą chodzić do szkół dla liliputów. One przecież już niedużo urosną, a w starszych klasach dojdą nowe przedmioty i ciężary będą jeszcze większe. Mrówki te przecież będą robotnicami. Postanowiono, że mała przejdzie do specjalnej szkoły, gdzie też jest nauka, tylko ciężary troszkę mniejsze, takie, które bez trudności udźwignie. - Ona idzie do szkoły specjalnej dla liliputów! - wyśmiewały się inne mrówki. - No to co z tego? - spytała pani Mrówa, nauczycielka. Nie umiały odpowiedzieć, ale dalej się wyśmiewały, zwracając uwagę, czy pani nie słyszy. - Pójdę do innej szkoły - zadecydowała mróweczka - bo tutaj, jak widzę, mnie nie lubią. Jak pomyślała, tak zrobiła. Nowa szkoła od razu jej się spodobała, była taka sama jak poprzednia, a jednak inna, ciężary do ćwiczeń były mniejsze, a i koledzy milsi. Już po kilku dniach mróweczka miała szóstki i piątki w dzienniczku. Znalazła tam przyjaciółki, takie same jak ona - małe mróweczki. Bardzo lubiła chodzić do tej szkoły, było jej tylko przykro, gdy spotykała kolegów z poprzedniej, którzy dalej się z niej śmiali, pokazywali palcami i przezywali. Pewnego dnia przez las szedł groźny wielkolud, wymachiwał kijem na wszystkie strony i niszczył wszystko, co było na jego drodze. Natknął się na mrowisko i kijem zaczął wiercić w nim dziury. Ziemia zadrżała, zaczęły walić się w mrowisku domy, szkoły, wszystkie mrówki z przerażeniem patrzyły, jak ich praca jest niszczona. Trzeba się było bronić, więc solidarnie wszystkie razem zaatakowały intruza. Pogryziony, jak niepyszny uciekł, gdzie pieprz rośnie. Ucieszone mrówki wróciły do mrowiska. Okazało się po chwili, że wiele domów i ulic zostało zniszczonych, a także cenne przedmioty, między innymi malutka złota korona królowej. Lament wielki zapanował w mrowisku. Przecież królowa nie może rządzić bez korony! Rozpoczęły się poszukiwania. Korony jednak jak nie było, tak nie było. Wszystkie tunele, poza jednym, zostały sprawdzone. Do tego ostatniego nikt nie mógł wejść. Tunel wił się głęboko w ziemi, był bardzo wąski, ciemny, niebezpieczny. Mógł w każdej chwili się zawalić i pogrzebać na zawsze śmiałka. Nikt więc nie próbował tam wejść. Tylko mała mróweczka zdecydowała się na ten odważny krok. I po chwili już wąskim korytarzem schodziła niżej i niżej. Dookoła był mrok, czuła wilgotną ziemię. Wolno sprawdzała każdy odcinek drogi. Niczego poza ciemnością tam nie było. Jednak się nie zniechęcała, schodziła coraz głębiej. Zatrzymała się na chwilę, by otrzeć pot z czoła, i wtedy zobaczyła, że coś połyskuje. Pochyliła się. Znalazła koronę. Ucieszona wracała jak na skrzydłach. Wszyscy ją podziwiali. To przecież dzięki jej odwadze królowa mogła z powrotem rządzić mrowiskiem, mrówki chodzić do szkoły, a robotnice pracować. - Jesteś niezwykle dzielna - powiedziała królowa, wręczając jej order odwagi. Gratulacjom, uściskom nie było końca. A ci, którzy kiedyś się z niej wyśmiewali, teraz wstydzili się tego okropnie. Bo nie jest ważne, czy się jest dużym, czy małym; czy nosi się duże, czy małe ciężary. A co jest ważne? Maria Molicka "Bajkoterapia", Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2002 Witam Ponury! Doskonały pomysł! Poszperałam w czeluściach swojej pamięci i przypomniałam sobie, że kiedyś w dzieciństwie wzruszała mnie piosenka o handlarzu parasolkami. To bardzo prawdziwy tekst dotyczący nie dostrzegania małych rzeczy, czy ludzi, których mamy obok siebie. O tym ile coś dla nas znaczy zaczynamy zastanawiać się dopiero gdy to stracimy.... Śpiewała to Maria Koterbska: W dziwnym mieście, w którym nigdy deszcz nie pada i gdzie ratusz ulepiony jest z cynfolii, co dzień rano kolorowy kram rozkłada potargany stary handlarz parasoli. I zachęca małych ludzi cienkim krzykiem, w rękach trzyma parasolki kolorowe, parasolki maciupeńkie, jak guziki: białe, żółte, fioletowe i różowe. Parasolki, parasolki dla dorosłych i dla dzieci! Parasolki, parasolki - kropla przez nie nie przeleci! Parasolki, parasolki. parasolki bardzo tanie! Parasolki, parasolki proszę brać panowie, panie! Mali ludzie mają małe domki z piasku i maleńkie samochody z plasteliny... Mali ludzie mają bardzo mało czasu, bo maleńkie są zegary i godziny... Muszą robić złote kule, być w teatrze, potem jeszcze wpaść na chwilę do sąsiada. Na sprzedawcę parasolek nikt nie patrzy, zresztą u nich przecież nigdy deszcz nie pada. Parasolki.... Odszedł z miasta, w którym kramik swój rozkładał potargany stary handlarz parasoli, wtedy deszcz z małego nieba zaczął padać na ulice i na ratusz - ten z cynfolii. I spostrzegli mali ludzie z małych domów, kiedy mieli mokre brody, mokre głowy, że na Rynku, przy Ratuszu nie ma kramu i sprzedawcy parasoli kolorowych. Nieznośni dorośli Sł. A. Galica, muz. P. Rubik Dlaczego dorośli są tacy nieznośni I nie chcą bawić się wcale, Sprzątają, gotują, dzień cały pracują, Nie mają klocków i lalek. Dorośli są tacy, że stale o pracy Muszą rozmawiać ze sobą. Gazety czytają a czasu nie mają Żeby pobawić się z tobąA byłoby milej, gdy chociaż na chwilę Dorośli by znów byli mali I zamiast gazety czytaliby bajki I jeszcze się z tego śmiali. Dlatego, gdy kiedyś będziemy dorośli Wszystko zrobimy inaczej, Kupimy lizaka i zamiast do pracy Z lizakiem pójdziemy na spacer. Maluszek08-06-2004, 10:16Znalazłam dzisiaj w necie opowiadanie (autorka Skye), w którym była ta kołysanka: Dobranoc już czas I koniec na dziś Już śpią wszystkie bajki I śpi bury miś I cisza dokoła I mrok ściele się Oczęta zamknij przyjdzie słodki sen Lulaj, lulaj, lu Lulaj, lulaj, lu Śpij maleńki, śpij Dobranoc Bo sen może spełnić Marzenia twe W świat baśni powiedzie I ciebie, i mnie I cisza dokoła Ty także już śpisz Jak słodko się uśmiechasz kiedy śnisz. Lulaj, lulaj, lu Lulaj, lulaj, lu Śpij maleńki, śpij Dobranoc ponury6308-06-2004, 15:14jedna z mych ulubionych niegdyś płyt to "Był sobie król" Maryli Rodowicz... w środku był plakacik z Marylą i teksty :D "Pszczoły na wrotkach" sł. L. Skarżyńska, muz. J. Mikuła Co to jest, nie wiem sam Przecież pszczółki dobrze znam Rzekł bratek, checa, checa - woła bez Tak - to są pszczoły, choć nie latają Po płatkach kwiatów szybko zjeżdżają Oj, będą mieszkać plotki w opłotkach, Hej, hej, pszczoły są na wrotkach. Dzyń, dzyń, dzyń, śpiewa las Pszczółki zdążą dziś na czas Po miodek, jadą, jadą, jadą już Żuczki, motyle i mrówek mrowie Wiece zwołały w leśnej dąbrowie Pszczółki pracują już w pocie czoła Trzmiele brzęczą dookoła. Jak wspaniale jeździć w krąg Przez las do łąk Hop, hop, hop, na kółeczkach Gdy skrzydełka zmęczy wiatr Gdy sił już brak Raz, dwa, jadę i już. Czyr, czyr, czyr, myśli gil Tak - to pszczoły - mają styl To pomysł, brawo, brawo, brawo bis Oj mają pszczoły mądrą królową Hej pani sowo, rusz pani głową Ptaki by chciały też coś nowego Coś nowego i mądrego Jak wspaniale jeździć w krąg..... Szum, szum, szum, ptasi trel Pszczółki tańczą, cieszą się Że już dzionek, jadą, jadą, jadą znów Las cały jazdy im zazdrości Aż zzieleniały osy ze złości Oj, będą mieszkać plotki w opłotkach Hej, hej, pszczoły są na wrotkach. Wanda Chotomska Kokoszki Każda kokoszka jąka się troszkę, co łatwo sprawdzić mając kokoszkę. Kiedy kokoszka zrobi pierożki i chce zaprosić na nie kumoszki, to zaraz głośno gdacze kumoszkom: - Chodź na pierożki ko-ko-kokoszko! Gdy na ból głowy cierpią kokoszki do aptekarza idą po proszki i gdaczą kiedy proszki kupują: - Ile te proszki ko-ko-kosztują? Wszystkie kokoszki robią zakupy, wszystkie kupują koper do zupy, a potem gdacze kokoszek szereg: - Mam w ko-ko-koszu ko-ko-koperek! Kiedyś na koncert poszły kokoszki i podziwiały angielskie rożki, a potem wszystkie dawały słowo, że rożki grały ko-koncertowo. Bardzo się lubią stroić kokoszki, więc w kołnierzyki wpinają broszki i zapewniają: - Proszę nam wierzyć, że broszka zdobi ko-ko-kołnierzyk. Jedna kokoszka była w komisie. Komis po nocach do dziś jej śni się, i marzy, by jej w prezencie dali z ko-komisu sznur ko-korali. Każdy kogucik dla swej kokoszki przynosi co dzień pachnące groszki, a ona gdacze: - Włóż groszki w wodę ozdobię nimi ko-ko-komodę. Pyta kokoszka, gdy syn kokoszki pobrudzi śpioszki albo pończoszki: - Ko-ko-kogutku, co też wyczyniasz, że tak się smolisz jak ko-kominiarz? Kiedy kokoszka jest listonoszką, roznosi listy innym kokoszkom i gdacze patrząc na listów sterty: - Mam w swojej torbie ko-ko-koperty. "Stary niedźwiedź" stary niedźwiedź mocno śpi, my się go boimy, na palcach chodzimy jak się zbudzi to nas zje pierwsza godzina niedźwiedź śpi druga godzina niedźwiedź chrapie trzecia godzina niedźwiedź łapie" " Mam chusteczkę" mam chusteczkę haftowaną wszystkie cztery rogi kogo kocham kogo lubię rzucę mu pod nogi tej nie kocham tej nie lubię tej nie pocałuję a chusteczkę haftowaną tobie podaruję" "Lisek" chodzi lisek koło drogi cichuteńko stawia nogi nic nikomu nie powiada do sąsiada się zakrada oj będziemy liska bić "Gąski" gąski gąski do domu boimy się czego wilka złego a gdzie on jest za górami za lasami skubie gąski pazurami a ile naskubał pół kosza a ile zapłacił ani grosza gąski gąski do domu :D :D :D ponury6318-06-2004, 17:40BAJKA o PAJĄCZKU Temat: odrzucenie ucznia przez grupę. Cele: zobrazowanie, że naśmiewanie się, przezywanie, poniżanie jest złe, zaakceptowanie przez poniżanego swoich mocnych i słabych stron, budowanie poczucia własnej wartości, uświadomienie, że nikt nie jest lepszy od innych, uwrażliwienie na przeżycia emocjonalne, smutek innych. Mały pajączek ciężko zachorował. Wiele dni przeleżał w szpitalu. Często myślał o swoich kolegach, tęsknił za nimi. Marzył o wspólnych zabawach, rozmowach, nie mógł się doczekać, kiedy wróci do domu i wreszcie pójdzie do szkoły. - No, jesteś prawie wyleczony - powiedział pewnego dnia doktor. - Musisz się tylko jak najszybciej nauczyć chodzić o kulach, bo twoje nóżki jeszcze są bardzo, ale to bardzo słabe. - E - pomyślał sobie pajączek. - To nic wielkiego, nauczę się tego, a potem wrócę do domu, do szkoły i będę już zawsze z moimi kolegami. Wszystkie ćwiczenia wykonywał z wielką chęcią i energią, nieraz ścierał pot z czoła, przezwyciężał ból, ale się nie poddawał. Marzył o dniu, kiedy koledzy przyjmą go z powrotem do grupy. Opanował doskonale sztukę chodzenia o kulach, potrafił nawet chodzić sam, podpierając się jedną kulą. To był wielki sukces, cieszył się i lekarz, i pielęgniarki, i rodzice, a pajączek był wprost szczęśliwy, nie mógł się tylko doczekać, kiedy pójdzie do szkoły. Nareszcie nastąpił ten długo oczekiwany dzień. Rodzice podwieźli go pod budynek, a dalej szedł sam, podpierając się kulą. Serce rozpierała mu radość, że już za chwilę będzie razem z kolegami. Wszedł do klasy i... Najpierw zaległa cisza, a potem posypały się wyzwiska: kulas, kuternoga, niezgrabek - i śmiech, wytykanie palcami. Pajączek zagryzł zęby z bólu, płakał w środku, ale na twarzy nie pojawiła się żadna łza. Doszedł do ławki, usiadł. Jeszcze nigdy nie czuł się taki smutny, bez sił, zmęczony. Od tej pory w szkole stał zawsze na uboczu, nie bawił się z innymi. Po szkole spędzał czas w mieszkaniu, nie wychodził na podwórko. Minęło kilka tygodni. Nauczycielka - pani Pajęczyca - poinformowała uczniów, że odbędzie się w szkole wielki konkurs, rywalizacja między klasami na najpiękniejszą pracę, jaką tylko potrafią wykonać pajączki. - Co to za konkurs, co to za zadanie? - pytały bardzo zaciekawione. - A co pajączki potrafią robić najlepiej? - spytała pani. - Oczywiście pajęczynę! - chórem odkrzyknęła klasa. - Tak, zgadłyście - potwierdziła nauczycielka. - Jest to bardzo ważny konkurs dla pajączków, bardzo - powtórzyła. - Brać się do pracy, bo za tydzień rozstrzygnięcie - dodała. Przez cały tydzień pajączki zbierały się w grupki, dyskutowały, chwytały się za główki, bo każdy chciał zwyciężyć. Ostatniego dnia przyniosły swe prace i trwało niekończące się porównywanie. Tylko pracy naszego pajączka nikt nie oglądał. Miał ją zawiniętą w papier i tak ją oddał pani. Po godzinie pani Pajęczyca wpadła do klasy jak bomba i z radością obwieściła: - Praca ucznia z naszej klasy zwyciężyła! - Kto, kto jest tym szczęśliwcem - poruszeni pytają jedni przez drugich. Pani rozwinęła rulon i przed ich oczyma ukazała się cała utkana z promieni słońca sieć, mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy. - Jaka piękna, cudowna - szepcą. - Ale, ale, proszę pani, to nie jest praca żadnego z nas - powiedzieli uczniowie, zawiedzeni. - To jest pajęczynowa sieć naszego pajączka - powiedziała pani i podeszła do niego, całując go serdecznie. - On, ten kuter... to niemożliwe - kiwały główkami. - Tak pięknie tkać nie potrafi nikt - powiedziała pani. - Dzięki niemu nasza klasa wygrała konkurs i w nagrodę pojedziemy do grot zobaczyć najstarsze sieci pajęcze. - Hurra, hurra! - rozległy się gromkie krzyki. Rzucili się wszyscy na pajączka, gratulując mu i ściskając go. Od tej pory już nikt go nie przezywał, przeciwnie - wszyscy chcieli się z nim bawić i uczyć, byli dumni z jego umiejętności. Maria Molicka "Bajkoterapia", Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2002 ponury6318-06-2004, 17:53Jan Brzechwa "Na straganie" Na straganie w dzień targowy Takie słyszy się rozmowy: - Może pan się o mnie oprze ? Pan tak więdnie, panie Koprze. - Cóż się dziwić, mój Szczypiorku, Leżę tutaj już od wtorku! Rzecze na to Kalarepka: - Spójrz na Rzepę - ta jest krzepka! Groch po brzuszku Rzepę klepie: - Jak tam, Rzepo? Coraz lepiej? - Dzięki, dzięki, panie Grochu, Jakoś żyje się po trochu, Lecz Pietruszka - z tą jest gorzej: Blada, chuda, spać nie może. - A to feler - westchnął Seler. Burak stroni od Cebuli, A Cebula doń się czuli: - Mój Buraku, mój czerwony, - Czybyś nie chciał takiej żony? Burak tylko nos zatyka: - Niech no pani prędzej zmyka, Ja chcę żonę mieć buraczą, Bo przy pani wszyscy płaczą. - A to feler - westchnął Seler. Naraz słychać głos Fasoli: - Gdzie się pani tu gramoli?! - Nie bądź dla mnie taka wielka! Odpowiada jej Brukselka. - Widzieliście, jaka krewka! Zaperzyła się Marchewka. - Niech rozsądzi nas Kapusta! - Co, Kapusta?! Głowa pusta?! A Kapusta rzecze smutnie: - Moi drodzy, po co kłótnie, Po co wasze swary głupie, Wnet i tak zginiemy w zupie! - A to feler - westchnął Seler. Jan Brzechwa Sowa Na południe od Rogowa Mieszka w leśnej dziupli sowa, Która całą noc, do rana, Tkwi nad książką, zaczytana. Nie podoba się to sroce: "Pani czyta całe noce, Zamiast się pokrzepić drzemką, Pani czyta wciąż po ciemku. Czyta się, gdy światło świeci, To zły przykład jest dla dzieci!" Ale sowa, mądry ptak, Odpowiada na to tak: "U-hu, u-hu, u-hu, Nie brzęcz mi przy uchu, Jestem sowa płowa, Sowa mądra głowa, Badam dzieje pól i łąk, Jeszcze mam czterdzieści ksiąg". Dzięcioł, znany weterynarz, Rzekł: "Ty sobie źle poczynasz, To niezdrowo, daję słowo, To niezdrowo, moja sowo, Dawno przecież zapadł zmrok, Strasznie sobie psujesz wzrok, Jak oślepniesz - będzie bieda, Nikt ci nowych oczu nie da, Nie pomoże i poradnia, Czytać chcesz, to czytaj za dnia!" Ale sowa, mądry ptak, Odpowiada na to tak: "U-hu, u-hu, u-hu, Zmiataj, łapiduchu, Jestem sowa płowa, Sowa mądra głowa, Trudno, niech się ściemnia w krąg, Jeszcze mam czterdzieści ksiąg". Na południe od Rogowa Mieszka w leśnej dziupli sowa. Wzrok straciła całkowicie, Zmarnowała sobie życie; Kiedy sroka leci w pole, Pyta: "Czy to ty, dzięciole?" Kiedy dzięcioł mknie wysoko, Woła: "Dokąd lecisz, sroko?" Przeczytała ksiąg czterdzieści, Dowiedziała się z ich treści, Że kto czyta, gdy jest mrok, Może łatwo stracić wzrok. ponury6318-06-2004, 18:28Jan Brzechwa "Jasne jak słońce" Gdy pełzną dwa zaskrońce, Z nich każdy ogon ma. To jasne jest jak słońce I jak dwa razy dwa. Gdy wierzgnąć kogoś koń chce, W tył wierzga, a nie w przód. To jasne jest jak słońce, To proste jest jak drut. Kij zawsze ma dwa końce, A sroka nogi dwie, To jasne jest jak słońce I każdy o tym wie. Gdy grać na trąbie słoń chce, Nie potrzebuje nut, To jasne jest jak słońce, To proste jest jak drut. Lecz co dzień, zanim zasnę, Zamyślam się przed snem: Choć słońce takie jasne, Cóż ja o słońcu wiem? Julian Tuwim Zosia - Samosia Jest taka Zosia, Nazwano ją Zosia-Samosia, Bo wszystko "Sama! Sama! Sama!" Ważna mi dama! Wszystko sama lepiej wie, wszystko sama robić chce, Dla niej szkoła, książka, mama nic nie znaczą - wszystko sama! Zjadła wszystkie rozumy, Więc co jej po rozumie? Uczyć się nie chce - bo po co, Gdy sama wszystko umie? A jak zapytać Zosi: - Ile jest dwa i dwa? - Osiem! - A kto był Kopernik? - Król! - A co nam Śląsk daje? - Sól! - A gdzie leży Kraków? - Nad Wartą! - A uczyć się warto? - Nie warto! Bo ja sama wszystko wiem i śniadanie sama zjem, I samochód sama zrobię I z wszystkim poradzę sobie! Kto by się tam uczył, pytał, Dowiadywał się i czytał, Kto by sobie głowę łamał, Kiedy mogę sama, sama! - Toś ty taka mądra dama? A kto głupi jest! - Ja sama! Julian Tuwim Okulary Biega, krzyczy pan Hilary: "Gdzie są moje okulary?" Szuka w spodniach i w surducie, W prawym bucie, w lewym bucie. Wszystko w szafach poprzewracał, Maca szlafrok, palto maca. "Skandal! -- krzyczy -- nie do wiary! Ktoś mi ukradł okulary!" Pod kanapą, na kanapie, Wszędzie szuka, parska, sapie! Szuka w piecu i w kominie, W mysiej dziurze i w pianinie. Już podłogę chce odrywać, Już policję zaczął wzywać. Nagle zerknął do lusterka... Nie chce wierzyć... Znowu zerka. Znalazł! Są! Okazało się, Że je ma na własnym nosie. ponury6322-06-2004, 21:11BAJKA o PSZCZÓŁCE Temat: co potrafię, do czego mam predyspozycje. Cel: uświadomienie dzieciom, że rozczarowanie związane jest z oczekiwaniem sukcesu i że każdy ma do czegoś predyspozycje. Daleko stąd, daleko, w królestwie zwierząt, żyła pośród innych mała pszczółka. Tym się jednak różniła od innych pszczółek, które latały po łąkach i spijały słodki nektar z kwiatów, że zapragnęła zrobić wielką karierę, występować w telewizji, być na pierwszych stronach gazet. Marzyła o wielkiej sławie. Pewnego dnia powiedziała do mamy: - Zostanę modelką. Mama najpierw się zdziwiła, a potem zaczęła tłumaczyć córeczce: - Ależ kochanie, modelki mają takie długie nogi, są bardzo wysokie, a ty jesteś malutką pszczółką. Pszczółka nie chciała tego słuchać i nie czekając, aż mama skończy, odleciała czym prędzej do szkoły dla modelek. Właśnie zaczynały się zajęcia. Sarenki i łanie biegały po wybiegu, przytupywały kopytkami, kręciły ogonkami, a nasza biedna pszczółeczka musiała uważać, by jej ktoś niechcący nie nadepnął. Na szczęście miała żądło i to ją uchroniło przed zadeptaniem. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Po kilku lekcjach sama stwierdziła, że to zajęcie nie dla niej. Zostanę piosenkarką, pomyślała, potrafię tak doskonale brzęczeć. - Mamo - powiedziała - zmieniłam decyzję, zostanę piosenkarką. - Ależ ty nie potrafisz śpiewać! Nie znasz nut - mówiła bardzo zmartwiona mama. - Umiem za to pięknie brzęczeć - odparła pszczółka, wzruszyła lekceważąco ramionami i nie słuchając dłużej mamy, odleciała do radia. - Pięknie brzęczę - powiedziała, wchodząc do studia. - Doskonale - odparł redaktor słowik. - Właśnie dzisiaj mamy konkurs młodych talentów, stań w kolejce i tutaj, na tej kartce napisz swój repertuar. - Repertuar... a co to takiego? - zdziwiła się. - Zapisz tutaj, o tu - pokazał pazurkiem - piosenki, jakie zaśpiewasz. - Mmmhhhhmmm - zamruczała niezadowolona pszczółka. I po chwili uzmysłowiła sobie, że nie zna żadnej piosenki, potrafi tylko brzęczeć. Słowiki wyśpiewywały trele morele, skowronki nuciły smętne pieśni, nawet wróbelki dzióbkiem wystukiwały rytm i zawzięcie powtarzały słowa piosenek. Tutaj nie cenią prawdziwych talentów, pomyślała. Tylko się skompromituję, nie docenią mnie. Czym prędzej odleciała do ula. A może zostać aktorką, najlepiej filmową? - zastanawiała się. - Tak, nadaję się do tego. Ale i tutaj okazało się, że liski, kreciki, a nawet niedźwiadki lepiej znają sztukę aktorską. Nasza pszczółeczka nie potrafiła zadeklamować wiersza czy zatańczyć. Może zostać sławnym sportowcem? Zajączki biegają szybciej, koniki wyżej skaczą. Nie, do tego też się nie nadaje. Co ja nieszczęśliwa mam robić, jaki zawód wybrać? - głośno lamentowała. Przyleciały inne pszczółeczki, usiadły dookoła i spytały: - Dlaczego nie chcesz zbierać miodu? Masz taki piękny ryjek, na pewno będziesz w tym znakomita. Chodź z nami. Poleciały na piękną łączkę i po pracowitym dniu mała pszczółeczka zebrała garnek słodkiego nektaru. - Jesteś w tym naprawdę wspaniała - pochwaliła mama. - Bardzo się cieszę, że moja córeczka jest takim dobrym zbieraczem. Pszczółeczka spojrzała z dumą na garnek pełen po brzegi i też się ucieszyła. Potem pomyślała: Do tego się właśnie nadaję, to potrafię robić dobrze. Zadarła łebek do góry bardzo z siebie dumna i razem z innymi poleciała do ula. Maria Molicka "Bajkoterapia", Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2002 To już ostatnia z krótkich bajek terapeutycznych. Wydawnictwu Media Rodzina serdecznie dziękuję za zgodę na wykorzystanie fragmentów książki Marii Molickiej. Polecam "Bajki terapeutyczne" cz. I i II tej autorki, szczegóły tutaj ( ponury6323-06-2004, 17:38Dziś Dzień Ojca... :D Emilia Waśniowska - "Wiersz dla taty i mamy" Kiedy deszcz kapie i straszy, Gdy muszę zjeść talerz kaszy, Gdy rower wciąż łańcuch gubi, Gdy myślę, że mnie nikt nie lubi, Wtedy Przytulić się do taty muszę szybko, Tatuś nazwie mnie zwykle ...srebrną rybką, pożartuje, w nos da prztyczka i pomoże. Rower jedzie, Kasza pyszna, A deszcz? Niech pada sobie na dworze. Kiedy zła wracam z podwórka, Bo w rajstopach znowu dziurka, Gdy mnie pani w szkole zgani, To co robię? Też pytanie! Wtedy Przytulić się do mamy muszę szybko, W jej sukience ukryć minę brzydką, Razem z mamą zaszyjemy wstrętną dziurę, A od jutra siedzieć w ławce będę murem. Przytulić się do taty, Przytulić się do mamy, Najpewniejszy to ratunek i pociecha, Przytulić się do mamy, Przytulić się do taty I już smutek, już zmartwienie W mig ucieka! Irena Landau - "Tato i ja" Co dzień razem wychodzimy, czy jest słońce, czy jest mgła Bo do pracy idzie tatuś, a do szkoły idę ja. To jest najmilsza chwila dnia, gdy tak idziemy tatuś i ja! To jest najmilsza chwila dnia, gdy tak idziemy tatuś i ja! Tatuś wszystko mi tłumaczy, bo mój tatuś wszystko wie. Rozmawiamy całą drogę, często też śmiejemy się. I to najmilsza chwila dnia, gdy tak idziemy tatuś i ja! I to najmilsza chwila dnia, gdy tak idziemy tatuś i ja! Tatuś trzyma mnie za rękę, ja tatusia trzymam też. Dwaj mężczyźni maszerują, dobrze nam ze sobą jest. Bo to najmilsza chwila dnia, gdy tak idziemy tatuś i ja! Bo to najmilsza chwila dnia, gdy tak idziemy tatuś i ja! Roztargniony jest mój tatuś, kiedy w kapciach wyszedł w mróz. Raz do pracy zamiast jabłka, cukiernicę w teczce niósł. I w tej najmilszej chwili dnia, szliśmy weseli tatuś i ja! I w tej najmilszej chwili dnia, szliśmy weseli tatuś i ja! Małgorzata Mrózek-Dąbska "Spacer z tatą" A kiedy będzie słońce i lato, Pójdziemy sobie na spacer z tatą. Ja będę miała nową sukienkę, tato mnie będzie trzymał za rękę. Pójdziemy wolno, prosto przed siebie, będziemy liczyć chmury na niebie, będziemy liczyć drzewa przy drodze, będziemy skakać na jednej nodze. Miniemy kino, szkołę, aptekę, jeszcze spojrzymy z mostu, na rzekę, jeszcze okruchy rzucimy falom, kupimy w kiosku różowy balon. Kiedy już będę bardzo zmęczona, tato posadzi mnie na ramiona (tacy będziemy jak nikt szczęśliwi). A wokół ludzie będą się dziwić i wszyscy będą patrzyli na to, jak na barana niesie mnie tato. Jerzy Dąbrowski - "Co powie Tata" Dlaczego biedronka jest mała? Czy może być morze bez dna? Czy każda królewna ma pałac? I czy on jest ze szkła? Dlaczego raz jestem nieśmiała, A potem to brykam aż wstyd? Co powie tata, co powie tata? Co tata mi powie, co na to odpowie mi dziś? Co powie tata, co powie tata? Czy znów się wykręci, czy dziecko zniechęci - on śpi! Skąd wzięły się mrówki w słoiku? Czy lepiej mieć kota, czy psa? Dlaczego wciąż mówią: bądź cicho. Przecież głos mam i ja. Czy można pokochać ślimaka? Skąd wzięły się burze i mgły? Co powie tata, co powie tata? Co tata mi powie, co na to odpowie mi dziś? Co powie tata, co powie tata? Czy znów się wykręci, czy dziecko zniechęci - on śpi! Ewa Nagarnowicz - "Obiad, dziecko, praca, pies" Wszystko jest na twojej głowie, można dostać kociokwiku, bo ty w jednej, krótkiej dobie obowiązków masz bez liku. Choć nie zawsze ci mówimy, lecz my przecież to widzimy, wiemy, że to właśnie dla nas Tyle rzeczy robisz naraz. Ref: Obiad, dziecko, praca, pies. Sklepy, poczta, prodiż, piec. Masło, olej, rozkład jazdy, mało czasu, bułka, gwiazdy. Dyrektorka, wizytacje, telefony i wakacje. Kuchnia ścieka, zlew przecieka, to za dużo dla człowieka. Dzisiaj ci powiedzieć chcemy, że za wszystko dziękujemy. Dzisiaj dzień jest wyjątkowy, chcemy zdjąć ci wszystko z głowy. Wszystko jest na Twojej głowie można dostać kociokwiku, bo Ty w jednej krótkiej dobie obowiązków masz bez liku. Tadeusz Śliwiak "Imieninowy prezent" Myślę i myślę już od godziny: Co kupić tacie na imieniny? Może futerał na okulary? Tytoń fajkowy? Skarpet dwie pary? Pasek ciut dłuższy? (bo tata utył)... Płyn po goleniu? Płytę Grechuty? Wiem, co do gustu przypadnie tacie! Prezent wspaniały! Prezent w postaci lokomotywy z wagonikami, ze światełkami, z semaforami. Kupił mi taka przed rokiem prawie, lecz nie pozwolił mi się nią bawić. Sam ja po szynach puszczał w pokoju. Kupię mu taką. Będzie miał swoją. Wincenty Faber "Do czego służy tatuś?" Do czego służy tatuś? Na przykład do prania, kiedy za dużo pracy miewa w domu mama. Do trzepania dywanów, Jazdy odkurzaczem, do chodzenia z córeczką na lody, na spacer. Do strugania, gdy złamie się ołówek, do wkładania do mojej skarbonki złotówek. Do wspinaczki, gdy sobie przed ekranem usiadł, do pomagania w lekcjach też miewam tatusia. A kiedy się gazetą jak tarczą zasłania, przynoszę kolorową książkę do czytania. I razem wędrujemy do ostatniej strony... do tego służy tatuś dobrze oswojony. :D :D :D tutaj oryginał ( Na dobry dzień Sł. A. Galica, muz. P. Rubik Słoneczko przez okno zagląda do ciebie Promykiem cię głaszcze po buzi, Więc pora już wstawać, Spod kołdry wyskoczyć, Posłuchać jak dzwoni nam budzik. Dzeń-dzeń-dzeń, na dobry dzień Tak dzwonię i dzwonię co rano. Na głośne dzeń-dzeń i śpioch i leń na równe nogi wstaną W pokoju czekają na ciebie zabawki A w kuchni kakao w kubeczku, Nasz budzik zmęczony zadyszki dostaje, Więc wstawaj szybciutko, koteczku Dzeń-dzeń-dzeń, na dobry dzień Tak dzwonię i dzwonię co rano. Na głośne dzeń-dzeń i śpioch i leń na równe nogi wstaną "Dom największy na świecie" Wielka rodzina ślimaków żyła sobie na wspaniałej i smacznej główce kapusty. Wędrowały powoli z jednego liścia na drugi, ze swymi domkami na plecach, w poszukiwaniu nowych główek. Pewnego dnia młody ślimaczek powiedział do swego ojca: -Gdy będę duży, chcę mieć największy dom na świecie. -To co mówisz, jest bardzo nierozsądne - powiedział ojciec - pewne rzeczy są lepsze, gdy są małe. I opowiedział synkowi następującą historię: Pewnego razu żył sobie mały ślimak, który tak jak ty, powiedział do ojca: - Gdy będę duży, chcę mieć największy dom na świecie. - Pewne rzeczy są lepsze gdy są małe - odpowiedział ojciec. Postaraj się raczej, aby twój dom był zawsze mały i lekki do noszenia. Ale ślimaczek nie chciał posłuchać ojca. Ukryty w cieniu wielkiego liścia, zaczął wykręcać się i rozciągać: w jedną i drugą stronę. I tak jego dom coraz bardziej się powiększał. Wkrótce stał się tak wielki jak melon. Wszystkie ślimaki mieszkające w pobliżu mówiły: - Ty masz z pewnością największy dom na świecie. Pewnego dnia gromada motyli przelatywała w pobliżu. - Patrzcie!- powiedział jeden z nich. - Katedra! - Nie - zaprzeczył inny. - To jest wielki cyrk! Nadszedł dzień, gdy ślimaki zjadły wszystkie liście kapusty i dlatego postanowiły przenieść się na inną kapustę. Ale mały ślimaczek nie mógł się poruszyć. Jego dom był zbyt ciężki. Pozostawiono go samego, a ponieważ nie było nic do jedzenia, ślimaczek wkrótce umarł z głodu. Pozostał tylko jego wielki dom, który powoli się rozpadł. Gdy tata - ślimak skończył swą opowieść, mały ślimaczek miał oczy pełne łez. - Będę zawsze miał mały domek - pomyślał zdecydowanie. - Wtedy zawsze będę mógł iść tam, gdzie będę chciał! Mały ślimaczek był bardzo szczęśliwy, a gdy ktoś go pytał: - Dlaczego masz tak mały domek? - opowiadał historię o największym na świecie ślimaczym domku. /Bruno Ferrero / "Ręce" Mała ręka powiedziała do wielkiej ręki: - Ty, wielka! Ja potrzebuję ciebie! Potrzebuję twojej siły i twej pewności siebie, chcę się uczyć od ciebie, jak można osłaniać i chronić przed niebezpieczeństwami. Wtedy wielka ręka powiedziała do małej: - Ty, mała! I ja potrzebuję ciebie! Potrzebuję twojej delikatności i twej czułości. chcę się uczyć od ciebie, jak można budzić wokół siebie dobroć i życzliwość. /.../ DORMISZCZYSŁAW PONURY Pan Dormiszczysław Ponury Miał brzuch po same chmury I kiedy wychodził na spacer To zbiegały się chmury z hałasem Bo ten brzuch był jak miękki fotel Gdzie odpocząć można na trochę. Patrzcie państwo, jakie to bezczelne! Grzmiał ponuro Ponury codziennie Obsiadają mnie jak ptaki drzewa Tak mi ciężko, że się żyć odechciewa! Aż w końcu nie wytrzymał i przeszedł Na najskuteczniejszą w świecie cud-dietę I stało się -- już po dwóch tygodniach Zaczął chodzić w całkiem wąskich spodniach Po miesiącu był tak chudy, że chmury Nie umiały go już dostrzec z góry Ale wtedy … upatrzył go sobie wiatr I za każdym razem gdy przywiał na świat Podrywał Ponurego do góry I znów siadały mu na brzuchu chmury! OPIS KRASNOLUDKA Jak wygląda krasnoludek? Proszę bardzo, już to mówię: Wczoraj był tu na przyjęciu Narozrabiał za dziesięciu Sam zżarł wszystkie czekoladki Rozbił wazon, złamał kwiatki Strzelał z procy do obrazu Nie przeprosił ani razu W końcu gdzieś za szafę wskoczył I tak wszystkim zniknął z oczu. Co? Że nie na temat mówię? Przecież mówię: krasnoludek Wczoraj był tu na przyjęciu.... Eliza Sarnacka-Mahoney ponury6304-07-2004, 18:17Pan Dormiszczysław Ponury [...] po dwóch tygodniach Zaczął chodzić w całkiem wąskich spodniach ... ech... let it be !!! :D __________________________________________________ ____ Tadeusz Kijonka muz. K. Gaertner, śpiewała Maryla Rodowicz "O jejku, jejku" Kot w butach, wilk i osioł, zając i niedźwiadek futerka zamienili na garść czekoladek; zamknęli się w lodówce, żeby było cieplej, tak zgrzali się z gorąca że na sopel skrzepli. Wilk, osioł wraz z niedźwiadkiem oraz z kotem w butach zrobili raz z powietrza sweterek na drutach a potem pojazd z piasku - nikt się nie natężył, odbili się z bębenka i zdobyli księżyc. O, jejku, jejku, jejku, nikt się nie natężył !! odbili się z bębenka i zdobyli księżyc !! Niedźwiadek z kotem w butach, osioł, wilk i zając kąpieli w marmoladzie z chrzanem zażywają. Gdy znajdą ziarnko maku, zapraszają gości: ucztują aż brzuch pęka, chociaż każdy pości. Kot w butach, osioł, zając i niedźwiadek z wilkiem zapadli w sen stuletni by się drzemnąć chwilkę. Wtem działo zobaczyli: - Cóż to za armata ?? pięć razy wystrzelili z pękniętego bata. O jejku, jejku, jejku, cóż to za armata ??? Pięć razy wystrzelili z pękniętego bata. Wybuchła wielka wojna i okrutna wrzawa; kto bał się, ten drugiemu dzielnie sił dodawał. Niedźwiadek kotu w butach, a wilkowi zając. - Hej !!! - ryknął w duchu osioł, mężnie się cofając. Wilk uciekł w butach kota, niedźwiedź stał jak osioł, osiołek wlazł na drzewo z chytrą minką kocią. Kot rzekł: - Najlepiej będzie, gdy udam zająca. A zając tak się zawziął, że walczy bez końca. O, jejku, jejku, jejku, znacie prawdę całą O, jejku, cóż to za historia bez morału ?? O, jejku, jejku, jejku, a kto nam zaprzeczy to znak, że całkiem zgłupiał i plecie od rzeczy. Tak czy siak, tak czy siak, wszystkim piątej klepki brak. Kwa, kwa, kwa, kwa, kwa, kwa, osioł zawszą rację ma. Me, me, me, me, me, me, zmykam bo mnie koza zje. Hau, hau, hau, hau, hau, hau, jestem brytan - pies na schwał. Mu, mu, mu, mu, mu, mu, zaraz dam kopniaka psu. Kukuryku, kukuryku, idę jajko znieść w kurniku. Tak czy siak, tak czy siak - wszystkim piątej klepki brak. ponury6314-10-2004, 20:46:) Dzisiaj Dzień Nauczyciela :) Barbara Lewandowska "Nasza Pani" Nasza Pani z pierwszej klasy plastelinę zmienia w Asy. A kasztany i patyki zmienia w krowy i koniki. Kiedy Pani śpiewa z nami, słucha wietrzyk za oknami. Nie zabrzęczy w klasie mucha, jeśli Pani każe słuchać. Umie pióro zaczarować, by pisało trudne słowa. Więc czasami nam się zdaje, że jest chyba wróżką z bajek. I. Kwintowa "W święto naszej Pani" Idzie ścieżyną złocista jesień i tysiąc liści w fartuszku niesie. A w każdym liściu pani Jesieni zaklętych tysiąc słońca promieni. O jeden listek jak serce złote poproszę Jesień - w bukiet go wplotę. I dam go naszej Pani. Bo wiecie: Ta nasza Pani najlepsza w świecie. Jerzy Ficowski "Ktoś, kto was kocha" Gdy odrobione są lekcje wszystkie i gdy już sobie od dawna śpicie, Gdy śpią spokojnie książki w tornistrze, ktoś wam zadania sprawdza w zeszycie. Ktoś za zeszytem przegląda zeszyt, choć jest zmęczony - jeszcze pracuje. Gdy piątkę wstawia - bardzo się cieszy! Bardzo mu przykro - gdy stawia dwóję. Bo chciałby przecież, by same piątki gęsiego biegły jedna za drugą, Więc co dzień w szkole jest już przed dzwonkiem, Więc wieczorami nie śpi tak długo. Ludwik Jerzy Kern "Wiersz dla nauczycieli na zakończenie roku szkolnego" Niejedna do rodziców nie dotarła skarga, Więc niniejszym dziś swoje nadstawiamy ucho, Niech każdy nauczyciel ile chce je targa! Nasze uszy czekają, proszę targać śmiało, Nawet godzinę całą. I tak będzie mało. "Myśliciel" Proszę pani, ja się bardzo dziwię, ja tę dwóję mam niesprawiedliwie. Ja umiałem i mówiąc ściśle, ja tę dwóję mam za to, że myślę. Myślę w domu i na drodze, i gdzie da się, a najwięcej proszę pani, myślę w klasie. Myślę: osiem...ale czego osiem? Myślę: osiem piegów mam na nosie. Myślę: ile w mrowisku mrówek? Myślę: ile będzie jeszcze klasówek? Myślę: ile mógłbym zjeść czekoladek? Ile lat ma najstarszy pradziadek? Ile włosów właściwie ma człowiek? Ile myśli mi chodzi po głowie? Ile kropek może mieć biedronka? Ile minut jest jeszcze do dzwonka? Myślę, myślę, napisałam "Klasówka" - i dalej ani słówka Więc jeśli uchodzę za lenia, to na skutek myślenia. ponury6325-11-2004, 11:02Jakże smutno dzieciom byłoby dzisiaj, gdyby nie miały pluszowego misia... A jakby ktoś się pytał, to właśnie dzisiaj jest Dzień (Światowy) Pluszowego Misia. Więc kup dziecku misia - taki miej dziś cel i zerknij na stronę ( A ponieważ dzisiaj jest też Dzień Bez Futra, odwieś futro do szafy - nie tylko do jutra. Przecież to używane... Niech każdy pamieta, że futra przed nami nosiły zwierzęta... >>> Najsłynniejsze misie świata ( :D ponury6301-05-2005, 11:05...niedługo Dzień Dziecka... 8) Jan Brzechwa "Samochwała" Samochwała w kącie stała I wciąż tak opowiadała: - Zdolna jestem niesłychanie, Najpiękniejsze mam ubranie, Moja buzia tryska zdrowiem, Jak coś powiem, to już powiem, Jak odpowiem, to roztropnie, W szkole mam najlepsze stopnie, Śpiewam lepiej niż w operze, Świetnie jeżdżę na rowerze, Znakomicie muchy łapię, Wiem, gdzie Wisła jest na mapie, Jestem mądra, jestem zgrabna, Wiotka, słodka i powabna, A w dodatku, daję słowo, Mam rodzinę wyjątkową: Tato mój do pieca sięga, Moja mama - taka tęga, Moja siostra - taka mała, A ja jestem - samochwała! Irena Suchorzewska "Obrażalska" Buzie nadmie. Cała w pąsach. Wciąż się gniewa, wciąż się dąsa. - Bawicie się w chowanego, A ja wolę w coś innego! Zobaczycie, powiem tacie, Jak mi strasznie dokuczacie! Bierze miśka, chwyta lalę: - Idę, nie chcę znać was wcale! Dzieci bawią się od rana, Słonko jasne blaski kładzie. Obrażalska siedzi sama. Chyba lepiej być w gromadzie... paprotka04-05-2005, 23:25niedługo Dzień Dziecka :o :o ( basen kupiony i schowany 8) ale skąd, u licha, wytrzasnąć polewaczkę :o :-? :lol: ) mamusiu, a po co tak długo pracujesz ? Danuta Zawadzka O leniu Horacym, który nie chciał iść do pracy Gdy pan Mrówka wracał z pracy, Spotkał go królik Horacy. "Co tam słychać panie kumie?" "Wracam z pracy się rozumie!" "Po co ci to wszystko Mrówko? "Czy nie miłe ci jest zdrówko? Popatrz na mnie leżę sobie, Odpoczywam, dbam o zdrowie." Mrówka na to: "Drogi kumie. Sądzę, że nic nie rozumiesz! Kto pracuje nie próżnuje, Czasu swego nie marnuje." "Mówisz, że marnuję życie, Bo nie żyję pracowicie?" "Właśnie to chcę Ci powiedzieć! Przestań tak bezczynnie siedzieć. Co powiesz wnukom Horacy? Że nie byłeś nigdy w pracy? Że jedyne, co umiałeś - W trawie leżeć przez dzień cały?" I zamyślił się Horacy: Może warto iść do pracy? Może warto mi spróbować, Żeby potem nie żałować Że się w ogóle nie starałem I że nic nie szanowałem. Mama ma zmartwienie Danuta Wawiłow wersja dla synka Mama usiadła przy oknie. Mama ma oczy mokre. Mama milczy i patrzy w ziemie. Pewnie ma jakieś zmartwienie... Zrobiłem dla niej teatrzyk - a ona wcale nie patrzy. Przyniosłem w złotku orzecha - a ona się nie uśmiecha. Usiądę sobie przy mamie, obejmę mamę rękami i tak jej powiem na uszko - Mamusiu, moje jabłuszko! - Mamusiu, moje słoneczko!... Mama uśmiechnie się do mnie i powie Mój syneczku... Warsaw, dwudziesta pięć Natka-Szczerbatka Jan Brzechwa Jest w naszym domu schodowa klatka, A na tej klatce - lokali pięć. W jednym z nich mieszka Natka-szczerbatka. O niej napisać mam dzisiaj chęć. Mam chęć napisać, bo to jest gratka, Bo to okazja ogromnie rzadka. Była więc sobie Natka-szczerbatka... Czemu szczerbatka? Zaraz wyjaśnię. Wiadomo: każdy człowiek, nim zaśnie, Zęby szoruje, by zdrowym być, Szczotką i pastą szoruje właśnie. A Natka zębów nie chciała myć. Mówiła: "Nie chcę, Szczotka mnie łechce, Niech inni myją zęby, gdy chcą, A ja nie będę! I żadna siła Już mnie nie zmusi, bym zęby myła!" Co z taką robić? Powiedzcie, co? Nie wiem, co robić. I wy nie wiecie. Dużo jest takich Natek na świecie. Myjemy zęby szczotką i pastą, Cóż więc obchodzi i was, i mnie, Cóż w rzeczy samej obchodzi nas to, Czy Natka myje zęby, czy nie? Coż nas obchodzi jakaś tam Natka? Niech się nią zajmie ojciec i matka - My z niej przykładu nie chcemy brać, Bo to, po prostu, głupia dzierlatka, Która o zęby nie umnie dbać. Natka nie dbała, myć ich nie chciała. Oto, po prostu, historia cała. Czy opowiadać mam do ostatka, Czemu sąsiedzi od paru lat Mówią o Natce: "Natka-szczerbatka"? Myślę, że każdy dawno już zgadł, Co znaczy taka przypięta łatka I to przezwisko: "Natka-szczerbatka." paprotka04-05-2005, 23:41czytane przez dwa lata niemal co wieczór :) Jan Brzechwa Pali się ! Leciała mucha z Łodzi do Zgierza, Po drodze patrzy: strażacka wieża, Na wieży strażak zasnął i chrapie, W dole pod wieżą gapią się gapie. Mucha strażaka ugryzła srodze, Podskoczył strażak na jednej nodze, Spogląda - gapie w dole zebrali się, Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się! Pożar widoczny, tak jak na dłoni! Złapał za sznurek, na alarm dzwoni: - Pożar, panowie! Wstawać, panowie! Dom się zapalił na Julianowie! Z łóżek strażacy szybko zerwali się - Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! Burmistrz zobaczył łunę z oddali: - Co to się pali? Gdzie to się pali? Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja? Czy też w Alei Pierwszego Maja? Może spółdzielnia? Może piekarnia? Łuna już całe niebo ogarnia. Wstali strażacy, szybko ubrali się. Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! Wyszli na balkon sędzia z sędziną, Doktor, choć mocna spał pod pierzyną, Wybiegł i patrzy z poważną miną. Z okna wychylił głowę mierniczy, A już profesor z przeciwka krzyczy: - Obywatele! Wiadra przynieście! Wszyscy na rynek! Pali się w mieście, Dom cały w ogniu, zaraz zawali się! Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! Biegną już ludzie z szybkością wielką: Więc nauczyciel z nauczycielką, Fryzjer, sekretarz, telegrafista, No i milicjant, rzecz oczywista Straż jest gotowa w ciągu minuty. Konia prowadzą - koń nie podkuty! Trzeba zawołać szybko kowala, Pożar na dobre się już rozpala! Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka! Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?! Z pompą zepsutą niełatwa sprawa. Woda do beczki! Beczka dziurawa! Trudno, to każdej beczce się zdarza. Który tam?! Prędzej, dawać bednarza! Zbierać siekiery, haki i liny! Pali się w mieście już od godziny! Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! Wreszcie strażacy szybko zebrali się, Beczkę zatkali drewnianym czopem, Jadą już, jadą, pędzą galopem. Przez Sienkiewicza, przez Kołłątaja, Prosto w Aleję Pierwszego Maja - Już przyjechali, już zatrzymali się: Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! - Co to się pali? Gdzie to się pali? Teren zbadali, ludzie spytali I pojechali galopem dalej. - Gdzie to się pali? Może to tam? Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam! Jadą Nawrotem, Rybną, Browarną, A na Browarnej od dymu czarno, Wszyscy czekają na straż pożarną. Więc na Browarnej się zatrzymali: - Gdzie to się pali? - Tutaj się pali! Z całej ulicy ludzie zebrali się. Pali się! Pali się! Pali się! Pali się! Biegną strażacy, rzucają liny, Tymi linami ciągną drabiny, Włażą do góry, pną się na mury, Tną siekierami, aż lecą wióry! Czterech strażaków staje przy pompie - Zaraz się ogień w wodzie ukąpie. To nie przelewki, to nie zabawki! Tryska strumieniem woda z sikawki, Syczą płomienie, syczą i mokną, Tryska strumieniem woda przez okno, Już do komina sięga drabina, Z okna na ziemię leci pierzyna, Za nią poduszki, szfa, komoda, W każdej szufladzie komody - woda. Kot jest na dachu, w trwodze się miota, Biegną strażacy ratować kota. Włażą do góry, pną się na mury, Tną siekierami, aż lecą wióry, Na dół spadają kosze, tobołki, Stołki fikają z okien koziołki, Jeszcze dwa łóżka, jeszcze dwie ławki, A tam się leje woda z sikawki. Tak pracowali dzielni strażacy, Że ich zalewał pot podczas pracy; Jeden z drabiny przy tym się zwalił, Drugi czuprynę sobie osmalił, Trzeci na dachu tkwiąc niewygodnie, Zawisł na gwoździu i rozdarł spodnie, A ci przy pompie w żałosnym stanie Wzdychali: "Pomóż, święty Florianie!" Tak pracowali, że już po chwili Pożar stłumili i ugasili. Jeszcze dymiące gdzieniegdzie głownie Pozalewali w kwadrans dosłownie, Jeszcze sprawdzili wszystkie kominy, Zdjęli drabiny, haki i liny, Jeszcze postali sobie troszeczkę, Załadowali pompę na beczkę, Z ludźmi odbyli krótką rozmowę, Wreszcie krzyknęli: - Odjazd! Gotowe! Jadą z powrotem, jadą z turkotem, Jadą Browarną, Rybną, Nawrotem, Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam! Ludzie po drodze gapią się z bram, Śmieją się do nich dziewczęta z okien I każdy dumnym spogląda okiem: - Rzadko bywają strażacy tacy, Tacy strażacy - to są strażacy, Takich strażaków potrzeba nam! Tra-tra-ta-tam! Tra-tra-ta-tam! Mucha wracała właśnie do Łodzi; Strażak na wieży kichnął. Nie szkodzi. Inny strażacy po ciężkiej pracy Myją się, czyszczą - jak to strażacy. Koń w stajni grzebie nową podkową, A beczka błyszczy obręczą nową. Mucha spojrzała i odleciała - Tak się skończyła historia cała. paprotka05-05-2005, 00:09tata, oj, dawno, czytali... w ramach kształtowania postwy ideolo oraz uświadamiania politycznego :lol: Konstanty Ildefons Gałczyński Ballada o Trzęsących się Portkach Posłuchajczie, o dziatki, bardzo ślicznej balladki: Był sobie pewien pan na twarzy kwaśny i wklęsły, miał portek z piętnaście par ( a może szesnaście ) i wszystkie mu się trzęsły; Włoży szare: jak w febrze; włoży granatowe: też; od ślubu: jeszcze lepsze! marango: wzdłuż i wszerz. Krótko mówiąc, w którekolwiek portki kończyny dolne wtykał, to trzęsły mi się one jak nie przymierzając osika. W ten sposób przez trzęsienie, pan żywot miał bardzo lichy, bo wszędzie, gdzie wszedł, zdziwienie, a potem śmichy i chichy. W końcu babcia czy ciocia, już nie pamiętam kto, powiedziała do tego pana: "Chłopcze, ty uschniesz, bo nad portek sprawą przedziwną wylałeś trzy morza łez, a znowu nie jest tak zimno, więc spróbuj chodzić bez. Toć są materiały urocze. Toć są, kochanie. Toć. Ty kup sobie jakiś szlafroczek i w tym szlafroczku chodź; lub od razu na zadek kup sobie spódnic troszkę, a na wszelki wypadek parasolkę i broszkę; też innych rzeczy mnóstwo, kocickie ochędóstwo, rzęsy z drutu, najlony - i już będziesz urządzony, a wąsy sobie wyskub. I tak wyglądasz jak biskup" Kupił pan sobie szlafroczek, chodził w szlafroczku roczek, ale tylko w ciemności, bo i szlafrok trząsł mu się w całości; a portki schowane w kredensie też się nie zrzekły swych trzęsień trzęsło się całek mieszkanko, kanapy i futryny, bo to był dom melancho i bardzo cyko ryjny. Tutaj się kończy ballada o portkach się trzęsących, z ballady morał gada, morał następujący: Gdy wieje Wiatr Historii, Ludziom jak Pięknym Ptakom Rosną Skrzydła, natomiast Trzęsą się Portki Piętakom. Konstanty Ildefons Gałczyński Strasna zaba wiersz dla sepleniących Pewna pani na Marszałkowskiej kupowała synkę z groskiem w towazystwie swego męza, ponurego draba; wychodzą ze sklepu, pani w sloch, w ksyk i w lament: - Męzu, och, och! popats, popats, jaka strasna zaba! Mąz był wyżsy uzędnik, psetarł mgłę w okulaze i mowi: - Zecywiście cos skace po trotuaze! cy to zaba, cy tez nie, w kazdym razie ja tym zainteresuję się; zaraz zadzwonię do Cesława, a Cesław niech zadzwoni do Symona - nie wypada, zeby Warsawa była na "takie coś" narazona. Dzwonili, dzwonili i po tsech latach wrescie schwytano zabę koło Nowego Świata; a zeby sprawa zaby nie odesła w mglistość, uządzono historycną urocystość; ustawiono trybuny, spędzono tłumy, "Stselców" i "Federastów" - Słowem, całe miasto. Potem na trybunę wesła Wysoka Figura i kiedy odgzmiały wsystkie "hurra", Wysoka Figura zece tak: - Wspólnym wysiłkiem ządu i społecenstwa pozbyliśmy się zabiego bezecenstwa - panowie, do gory głowy i syje! A społecenstwo: - Zecywiscie, dobze, ze tę zabę złapaliście, wsyscy pseto zawołajmy: "Niech zyje!" Jan Brzechwa RYBY, ŻABY I RAKI Ryby, żaby i raki Raz wpadły na pomysł taki, Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem I zacząć zarabiać śpiewem. No, ale cóż, kiedy ryby Śpiewały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Karp wydął żałośnie skrzele: "Słuchajcie mnie przyjaciele, Mam sposób zupełnie prosty - Zacznijmy budować mosty!" No, ale cóż, kiedy ryby Budowały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Rak tedy rzecze: "Rodacy, Musimy się wziąć do pracy, Mam pomysł zupełnie nowy - Zacznijmy kuć podkowy!" No, ale cóż, kiedy ryby Kuły tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Odezwie się więc ropucha: "Straszna u nas posucha, Coś zróbmy, coś zaróbmy, Trochę żywności kupmy! Jest sposób, ja wam mówię, Zacznijmy szyć obuwie!" No, ale cóż, kiedy ryby Szyły tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Lin wreszcie tak powiada: "Czeka nas tu zagłada, Opuściliśmy staw przeciw prawu - Musimy wrócić do stawu." I poszły. Lecz na ich szkodę Ludzie spuścili wodę. Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami Zapełni się staw? Zważcie sami, Zwłaszcza że przecież ryby Płakały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. A ja zmieniłam strasznego Starego Niedźwiedzia na Małego Misia Mały Misio mocno śpi Mały Misio mocno śpi Oczka ma zamknięte, Uszko oklapnięte Mały Misio mocno śpi Mały Misio mocno śpi Mały Misio smacznie śpi Miska miodku mu się śni Łapką brzuszek głaszcze I cichutko mlaszcze Mały Misio smacznie śpi Mały Misio smacznie śpi A kiedy już zbudzi się Miodku miskę szybko zje Pójdzie na spacerek Albo na rowerek Kiedy Misio zbudzi się Kiedy miskę miodku zje. W Dniu Dziecka życzę wszystkim Rodzicom, żeby ich pociechy mogły być szczęśliwe i beztroskie! znalazlam Bajke o MIŁOŚCI I SZALEŃSTWIE jest naprawde piękna: Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot. I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego! Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem: - W chowanego? A co to takiego? - To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce. Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować. Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć. Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano. Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego. Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować. - Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo. Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień. Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa. Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca. Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu. Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne. Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków. - Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania. Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania. Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu. Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os. Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność. Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć. W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego. Do znalezienia pozostała tylko Miłość. Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik. Patykiem zaczęło odgarniać gałązki... Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu. Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy. Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki. I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo. paprotka22-10-2005, 15:51Czesław Janczarski, Przygody i wędrówki Misia Uszatka, Nasza Księgarnia 1960 Każdy je to, co lubi Miś stał na progu domu. W łapkach trzymał kromkę chleba grubo posmarowaną miodem. Otoczyli go przyjaciele. - Każdy je to, co lubi - powiedział do Misia Kogucik. - ja lubię ziarenka. - A ja trawki i zioła - dorzucił Zajączek. - Nie ma nic lepszego niż kasza! - oblizał się Kruczek. I każdy zaczął jeść to, co lubi. Miś zajadał chlebek z miodem. Kogucik dziobał ziarenka. Zajączek skubał listki ziół. A Kruczek wylizywał miskę po kaszy. - Chrum, chrum... - rozległ się naraz głos. Na podwórko wybiegło czworonożne, różowe stworzenie. - Jestem prosiaczek Różowy Ryjek* - powiedziało, patrząc na przyjaciół. - Bardzo nam przyjemnie - powitali przyjaciele przybysza. - Widzę - kwiknął prosiaczek - że każdy z was je to, co lubi. - A ty, co lubisz? - zapytał Uszatek. - Wszystko. I chlebek, i kaszkę, i listek, i ziarenko, i wiele innych rzeczy. A mam przy tym zawsze wielki apetyt. Przyjaciele z podziwem patrzyli na Różowego Ryjka. A Uszatek pobiegł do domu. Za chwile wrócił, niosąc w łapce kartkę z takim napisem: Zaproszenie. Prosimy prosiaczka Różowego Ryjka, żeby przyszedł do nas jutro na śniadanie. Miś Uszatek i Przyjaciele. Gość Miś Uszatek przykrył stół w altance białym obrusem. Zajączek postawił bukiet kwiatów na środku stołu. Kogucik i Kruczek ułożyli nakrycia. Wtedy właśnie skrzypnęły wrota. Na podwórko wszedł Różowy Ryjek. - Witamy miłego gościa! Prosimy do stołu! - zawołali przyjaciele. Prosiaczek rozsiadł się wygodnie na krześle. Zajączek wniósł półmisek sałaty. Kruczek miskę dymiącej kaszy ze skwarkami. Kogucik przyniósł w dziobie rzodkiewki, czerwone jak różyczki. Miś powiedział: - A oto piernik i budyń czekoladowy. Możemy teraz rozpocząć śniadanie. Różowy Ryjek chrząknął: - Chrum chrum....Wszystko wygląda wspaniale! - i natychmiast zabrał się do jedzenia. Zaczął cmokać, mlaskać i oblizywać się szeroko. Nie nakładał potraw na talerzyk. Jadł wprost z półmiska. Nie widelcem - ale ryjkiem i łapkami. Sałatę przegryzł piernikiem, a budyń jadł razem z rzodkiewką. - Chrum, chrum, chrum... - chrząkał przez cały czas z wielkim zadowoleniem. Przyjaciele oniemieli z przerażenia. Różowy Ryjek poplamił obrus i przewrócił kwiaty! A kiedy zjadł już wszystko i zobaczył, że stół jest pusty - usnął. Nawet nie otarł ryjka. Przyjaciele patrzyli, milcząc, na zrujnowany stół i na śpiącego obżartucha. Miś zapytał szeptem: - Czy zaprosimy jeszcze kiedyś Różowego Ryjka? * :) Powered by vBulletin™ Version Copyright © 2022 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: - Polski support vBulletin 18+ Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach Śmierdzi gimnazjum... a jak wiadomo piwo nie jest dla dzieci. Szkoda że zbiorczy jest na króla juliana bo jak na faceta po 30-ce to uwielbiam MNIE WIELBIĆ NA KLĘCZKACH hehe sorki za capslocka mam nadzieję że nie zgarnę warna. Hańba wam pingwiny. Bez słów ten film byłby lepszy.. masa energii psu w dupę. Pa...........an 2012-11-08, 21:38 Król Julian troll Za przyjemność ujrzenia najzacniejszego Króla Juliana piwo zawsze się należy! za Juliana piwo z rana (no może nie do końca z rana ale piwko leci ) sz...........an 2012-11-08, 22:49 znajdzcie sobie na YT ---> król julian w trójce... audycja była genialna. k***o, nie Wypie**alać z tym shajze!!!! @UP nie ma takiej strony jak najlepszy to jest ten mały Mort Nie rozumiem tego całego spustu nad Julianem. Czasem są jakieś fajne teksty, ale jakoś nigdy się tym nie jarałem, tudzież nie rozumiem osób starszych ode mnie, które się nad tym spuszczają. tak zbeszcześcić jedynego. © 2007-2022. Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść materiałów i komentarzy zamieszczonych przez użytkowników jest przeznaczony wyłącznie dla użytkowników pełnoletnich. Musisz mieć ukończone 18 lat aby korzystać z • FAQ • Kontakt • Reklama • Polityka prywatności • Polityka plików cookies Powiązane Co pić przy dnie moczanowej? Te rośliny łagodnie obniżają stężenie kwasu moczowego we krwi. Sprawdź, które zioła polecane są przy podagrze Dna moczanowa to schorzenie, które kiedyś nazywane było „chorobą królów i bogaczy”, ponieważ zapadały na nie osoby spożywające ogromne ilości mięsa i pijące... 28 lipca 2022, 14:30 dna moczanowaartretyzmból stawówziołolecznictwofitoterapiazioła Z białoruskiego muzeum wyrzucono polskich "okupantów" – króla Władysława Jagiełłę i księcia Witolda Kiejstutowicza „ Co robią tutaj ci polscy okupanci?” - skargi takiej i podobnej treści zaczęły wpływać ostatnio do administracji Narodowego Muzeum Historycznego w Mińsku.... 20 lipca 2022, 15:52 białoruśłukaszenkarosjapolskalitwahistoria Jak Maria Leszczyńska została żoną Ludwika XV Zostać monarchinią Francji i żoną władcy imperium? Trzeba w odpowiedniej chwili pokonać setkę innych pretendentek. A zaczęło się w 1715 r., kiedy zmarł Ludwik... 20 lipca 2022, 10:00 Ludwik XVMaria Leszczyńska Pomimo ulewy nad Grunwaldem trwają przygotowania do inscenizacji bitwy Nad Polami Grunwaldu przeszła w sobotę intensywna ulewa, ale przygotowania do inscenizacji bitwy trwają. Odbył się już apel grunwaldzki, podczas którego... 16 lipca 2022, 14:10 bitwa pod grunwaldeminscenizacja bitwy pod grunwaldeminscenizacja historyczna Najpiękniejsze zamki i pałace Kotliny Kłodzkiej. Perły architektury, które można zwiedzać, zamkowe hotele i zabytki pełne sekretów Okolice Kłodzka to świetne miejsce na weekend czy urlop dla poszukiwaczy niezwykłości, zabytków i pereł architektury. Zamki i pałace w Kotlinie Kłodzkiej,... 15 lipca 2022, 10:50 kotlina kłodzkazamkipałaceatrakcje turystycznezabytkigdzie na weekendboskie dolnośląskie Peugeot 308 HYbrid 225 KM. Test, wrażenia z jazdy, spalanie, ceny i wyposażenie. Ostatnie lata pokazały, że nic na rynku motoryzacyjnym nie jest wieczne. Wystarczy kilka lat nieuwagi, aby konkurencja błyskawicznie wyskoczyła na prowadzenie.... 12 lipca 2022, 11:20 PeugeotPeugeot 308Peugeot 308 testauta hybrydowe A teraz szybko zanim dotrze do nas, że to bez sensu. Tako rzecze ja, król Julian *************************************************************************************** Morris czemu robisz echo po moich słowach ? żeby nadać twoim słowom mocy a, słusznie! chwała mi! Ty nie chcesz okupu, ty chcesz mnie pożreć... Pożeraj skoro taki los, ale wiedz, że zapłacisz za to zatwardzeniem i wiatrami jakich świat nie widział!! Jakim prawem urządzacie konkurs cuchnących beków bez króla? Moje szlachetne odbicia kładły trupem dynastie!! Moris!! zwymiotuj mi jakiś plan. no , kiedy wrzeszcząca ofiara , trafi już do wulkanu ,to moi znajomi bogowie ... ją zjedzą !tą ofiaree ,! mmm bardzo smaczna , dziekuje za tę ofiare . a może jeszcze jedną ? nie jedna dziennie wystarczy poważnie ? bo czuje sie bardzo dotknięty jesli nie zjesz jeszcze jednej . Ale ja nie chce kolejnej ofiary !! okejj ??? no ale zobacz jaki pyszny człowiek . nie będę nic wiecej jadł jasne !!? .. - i zadziała ? - nie , a nawet tak !! Sam bym się złożył w ofierze, ale wtedy kto by tak pięknie gwizdał?? jestem kobitką jestem kobitką! nie do konca ! to ja ! wasz król Julian! gadać kto odczuwał do mnie pociąg...kto dybie na moją cnotę...? A nie mówiłem? Jestem genialny! Kręcę ciałem, kręcę ciałem. Jestem genialny! Jestem wybrańcem! No chodź, robimy performance: jestem bardzo mądrym królem, jestem super genialny, jestem robo-królem i w ogóle. Mam moc, mam moc! no sprawdź mnie, sprawdź mnie, no sprowokuj mnie, ...........jak śmiesz?! przez Ciebie nadal śmierdzą mi oczy! hahaa... tylko ja, król Julian, mam klucz do tej tajemniczej...yy... tajemnicy! ... to jest magiczne, królewskie coś, czego nie jesteś godzien Morris kup różowe stroje z marszczonymi rękawkami aby podkreślić naszą męskość. ja cię! jaki on przystojny! to najprzystojniejsza bestia jaką kiedykolwiek widziałem! nie licząc mnie, ale tego nie muszę mówić, a jednak to powiedziałem, dlaczego? nie mam pojęcia! -a po co komuś dwa auta? -jedno na codzień, a drugie do teściów i do kościoła... Jak taki z niego król, to gdzie ma koronę? Ja jestem królem, to mam. Jakbym nie miał, to bym nie był, ale jestem, ponieważ ją mam. Na głowie ją mam. Mam ją, prawda? I właśnie wtedy zrozumiałem, że muszę się skupić na tym, co w anegdocie zwanej życiem jest najważniejsze ? na sobie To ty obrzuciłeś nas skunksim lajnem? To są bardzo poważne zarzuty! Oh, czyli to nie ty? Nie, ja, ja. Tylko mówię, że to są bardzo poważne zarzuty!!! Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa... Morris...? Skąd ona ma dostęp do moich wyników badań? Jest taki słodki.. I ma grzywę Albowiem jesteśmy jeno mięsem.. "Witajcie olbrzymie mięczaki! Pozwólcie, że zaleję Was blaskiem mej chwały" ..."Moris, hańba Ci! Nie wolno naśmiewać się z dziwolągów!" Po długim i dogłębnym procesie tentegowania w głowie, postanowiłem wam podziękować Ja latam! Ja latam! Radujcie się! To nic osobistego. Po prostu jesteśmy od ciebie lepsi. Gdybym to ja, król Julian - bo tak się zwam - miałbym odwalić kitę za dwa dni, to zrobiłbym te wszystkie rzeczy, o których wcześniej tylko marzyłem. Od dziecka chciałem zostać profesjonalnym gwizdajłom. Już teraz idzie mi dość niesamowicie, ale chciałbym być jeszcze lepszy. Zbiłbym na tym fortunę! I wiesz co jeszcze mógłbym zrobić? no więc.. najechałbym jakieś sąsiednie państwo i potem narzucił im swoją ideologię! nawet jakby wcale nie chcieli, wiesz? Ach te czlowieki !Niezbyt ruchawe, ale zawsze, nie? Będę w gabinecie! Gibamy! Gibamy! Gibamy! Gibamy! Patrzcie jak się dynda! Dawaj Stefan, dawaj! Chodź, robimy performance. Daruj, ale czy mógłbyś stąd wyjść, bo to jest business klasa? Szybciej, ty leniwa małpo ty.. Do kobiety trzeba się pofatygować... tak? Potem patrzysz jej w oczy... przysuwasz się... tak? Tylko troszeczkę a najlepiej prawie do końca... potem czekasz aż ona się też troszeczkę przysunie... prawdaż? Teraz... teraz wasze wargi praktycznie się już stykają... A potem po prostu jej mówisz jak bardzo jej nienawidzisz. E tam, co znaczy jedno ugryzienie w tyłek wśród przyjaciół? Masz.. Gryź se na zdrowie Pozwólcie, że zaleję Was blaskiem swej chwały! Nie.. a nawet tak! Ręka mi zdrętwiała, machaj za mnie! Mordy w kubeł jeśli można. Hańba Ci! Zaraz.. jestem genialny! Gdzie się podziały podziały klasowe Maurice, no gdzie? Wio dziobaty koniku! Wysiedlij mi to pospólstwo! Moje rozumowanie było bez skazy.. Przecież to jakaś banda mięczaków jest! Jestem wielki! Jestem wielki! ..no dobra. Wy też.. Opamiętać się! Nie będziesz mi tu przebywał koło stopy! Hańba Ci! Nie wolno naśmiewać się z dziwolągów! O jak ja lubię się śmiać! To takie ciekawe doświadczenie! Podnieś ręce Maurice! Z podniesionymi rękami jest jeszcze zabawniej! Musisz się wznieść ponad swą słabość! Wydostań się! Pójdziesz prosto do swojej kobiety, a potem staniesz z nią w twarzą twarz, spoglądniesz i powiesz: Mała! Polubiłem Cie!!! Taaak. Król Julian: A teraz wzbudzę w was poczucie niższości. Zresztą uzasadnione. A zatem, przysięgam że was nie zawiodę, nie tylko nie zawiodę, ale powiodę ku zwycięstwu i chwale. Albowiem łi ar wy czempions! Król Julian: Kto nas ocali przed grozą która spada z nieba?! Ano nikt! Kto podziela ten pogląd, proszę o atak histerii. Król Julian: Która to opowieść mnie znudziła, bo nie była o mnie. Kumasz zależność. Król Julian: Maurice! Gdzie jesteś z tą swoją wielką głową, którą zwykle zauważam bez trudu? Maurice! Mój królewski zadek jest wstrętnie ignorowany! Idź, zrób coś, albo hańba ci! Król Julian: Może to i było niechcący, ale z prememendytacjom! Przytłacza mnie ogrom tej zdrady! Król Julian: Na mocy danej mnie, przez... mnie. Król Julian: Nuda. (Wyrzuca banana). Nie chcę. (Wyrzuca pomarańczę). Nie lubię. (Wyrzuca winogrono). Nie tknę. (Wyrzuca wisienkę). Wczoraj bym zjadł, ale dziś nie. (Wyrzuca pomarańczę). Pas. (Wyrzuca banan, wyrzuca mango). Wróć! To było mango? Są takie słodkie i smaczne, i zdrowe, i słodkie... Rzekłem „słodkie” dwa razy? Nic nie szkodzi. Mango może być podwójnie słodkie. A teraz przepadło na zawsze! Król Julian: Prostaczkowie, król wysłuchał waszych plebejskich lamentów. Proszę, Maurice, żeby przekonać cię, że ja naprawdę cię przewyższam, nie mówię tu o wzroście w kilogramach, tylko – że tak powiem – w wymiarze moralnym, to masz tu banana. (Rzuca kawałkiem banana w aparat). To teraz będziesz jeszcze strajkować głodowo, tak? Nie myśl sobie, że mnie to rusza. Nie myśl sobie, że mnie to... ZJEDZ TEGO BANANA! Samice twojego pokroju.. w ogóle samice, czy ktoś je kiedyś zrozumie? Tak śmierdzą tylko pingwiny i niektóre zakonnice. Podejrzewam, że mogli tędy przechodzić. Ważne, że wychowam go na swoje podobieństwo. Będzie piękny, genialny, ale co najważniejsze skromny. Właściwie to od rana czuję się dzisiaj ważny, bo wczoraj to y-y. Wybacz, ale ciągle przerywasz i śmierdzisz... Wyrwę mu z jamy gębowej te szpanerskie jedynki. Ej Ty! Niewolnik! Przynieś mi fistaszki. Koniecznie na srebrnej tacy. Ręka mi zdrętwiała, machaj za mnie! Musisz się wznieść ponad swą słabość! Wydostań się! Pójdziesz prosto do swojej kobiety, a potem staniesz z nią w twarzą twarz, spoglądniesz i powiesz: Mała! Polubiłem Cie!!! Taaak. Ktoś składa pingwiny bogom wulkanu w ofierze….nom, som takie sytuacje Opamiętaj się! Nie będziesz mi tu przebywał koło stopy! Jako król nie mogę mieć mniej, to nielegalne! Miałem raczej na myśli układ w którym Ty odwalasz czarną robotę, a Ja się na to patrzę i siem niecierpliwie Hańba Ci! Nie uchwyciłeś mojego szlachetnego profilu Jeszcze zobaczymy kto będzie kici kuci kusiał ... mamrotałem do siebie nie do was głupie pingwiny. A teraz do roboty ! Od pokoleń czekałem by pradawni bogowie obdarzyli mnie godnym dziedzicem, oto dlaczego zesłali mi to jajko. Ahhh... (nostalgia) proszę jak sobie wymiotują moim dziedzicem, nie wolno tak traktowac lemura królewskiej krwi! Natomiast ochrzcze go Dżulian Dżunior w skrócie Dżej Dżej ( JJ ) Te wasze nagrody to jakaś ściema. Jako wasz król i tak mam chwałę i szacunek w pakiecie. Na zawsze albo tak definitywnie, jestem elastyczny ale w sprawie stopy obowiązuje zero tolerancji Trawi mnie od wewnątrz zielona zazdrość, muszę mieć ten kask magii Przeszkadzasz mi w moim koncentrowaniu siem. Gdzie moje krągłe makarony! Bardzo ładna myśl, dziękuję ci Maurice. Jesteś zwolniony pa Mój światły umysł i ten kapelusz to wszystko czego władca potrzebuje ... (Mort: Niech żyje król Julian !) Poza wzdychaniem poddanych, bo od tego mam tego tutaj Morta. Widzisz Mort, jestem w stanie literalnie wszystko! (Mort: Panie jesteś najlepszy !) Tylko wiesz sam sie sobie podlizać nie umiem, od tego mam ciebie Mort. Król musi opływać w bogactwo i dostatki, albowiem tylko wtedy może być naprawde głuchy ... na potrzeby swoich wiernych poddanych Mourice, Mort ! (Maurice: Coś nie tak wasza wysokość?) Tak, nie powiedziałes mi że mam dziś urodziny. (Maurice: Bo nie masz, wasza wysokosc) Oczywiście, że mam jakbym nie miał to po co dwalibyście mi ten zasłużony prezent ? Mourice, on wszystko po mnie papuguje. To mnie obraża Maurice, zobacz jak on mnie milcząco przedrzeźnia jak jakiś minimim Matko zostałem wzorcem, przekarzę Ci całom Swojom królewskom wiedzę, wiesz? Jak rządzić, jak być sprawiedliwym, ale przede wszystkim jak ... wyginać ciało Od dzisiaj zwiesz sie Lemi, tak ta korona to To zoo przepełniają takie piękne magiczne zjawiska, czy Ty wiesz? Na przykład ... że pod każdą ławką jest skład gumy do rzucia. Patrz, udowodniem ci to balonem. (Maurice obrywa gumą w oko) Nie musisz oddawać. Dlaczego mój zadek nagle przestał pasować do siedziska co? Nie! Mój tron całkiem ro-rozpadnięty, i w dżazgach i ... i rozpadnięty! Kto rozpadł królewski tron!? Jestem królem i mam tyle symboli ile chcem! Przenikliwy z Ciebie grubas Maurice i Mort nie mają łódki, gardzem nimi. (Szeregowy: Gardzisz nimi?) Kim? (Szeregowy: No Mauricem i Mortem) No są trochem za bardzo bezłódzccy jak dla mniem. Om um om om em ... Mój zadek twierdzi ze zbliż siem jakiś wieczorek taneczny. Imprezka! ... Możecie mnie dziś nazywać Lemur Impreza ! A teraz uwaga, albowiem bedem was zabawiać, najpierw zrobiem z balonów zwierzęta ... Oto glizda pospolita, tasiemiec ooo patrzcie drzownica ... prrrffff, aczkolwiek zdechła. Aaaaa... Dlaczego nikt mnie nie kocha (Skipper: A tam zaraz nie kocha) Tak bardzo jak ja kocham Siebie No co jest? Gońcie mnie! Ostatni na chopsalni okrywa siem hańbą! Hej hej hej, co to ma znaczyć! Możecie mnie gonić ... ale WOLNIEJ! Coś okropnego i bolesnego stało się mojej chopsalni, Mort skocz w me ślady wyjaśnimy to, Twoja kolej Maurice ... ale na główkę rzecz jasna! Ej ej ej ej. Stop, STOP! Przwiń do tego o fotografie i bądź chojniejszy w szczegóły Czyli oczywiście mnie bo gdyż którz jest bardziej godny okładnik jak nie Król, całego zoo. Uuuu Panie fotografie, no jestem rozczulający czyż nie? O to chodzi Maurice. Czy zaczął uwieczniać moje męskie aczkolwiek delikatne kontury? Maurice. To jakiś koszmar, Ja mu udostępniam swoje najszlachetniejsze pozy ... tę ojej zaskoczyłeś mnie ... tę kontempluje właśnie nad sensem różnych spraw... tę Moja sierść jest taka gładka, tak bardzo bardzo gładka (Maurice: A masz jakis plan ?) Lepiej... mam urok osobisty! Na słońcu jest rzeczywiście znacznie mniej cienia. Wiesz ? Chciałbym oglądać zwierzęta na komputerze, a raczej chciałbym oglądać Sie na komputerze... ehhh... a co to jest komputer? TAK!, wyraźnie czujem jak mi rośnie słupek popularności Mojej! Teraz ! Taaak ... właśnie rozpoczął się najdłuższy, bugiługidługiraton na świecie ! Hmmm... nie przybiegają na moje wezwanie. Osobiście ich wychłoszczę !! Tylko nie w twarz ... błagam, świat by ci tego nie wybaczył ! Hańba Ci ... nie uchwyciłeś Mojego szlachetnego profilu Nie wiesz że Króla nie zrzuca się z drzewa ! No rozejść się wreszcie bo naprawdę! Czy Wy nie widzicie, że idzie wasz Król! Maurice! Każ im zamilknąć! Czy mnie się zdaje czy coś tu śmierdzi? ( Maurice: No nie wiem czy można im zaufać ) Milcz głupcze! Mam na myśli, że wali im dorszem z dzioba. No idź otwórz okno. Maurice a gdzie jest Mój plan? Zwymiotuj mi jakiś plan, i zrób coś wreszcie z tym smordem! Uwaga krystalizuje się moja królewska koncepcja. Mourice, jak mogłem tak postąpić, nie ma go ledwie chwilę a ja tak strasznie się męczę nie mając kogo kopnąć! Dziękuję! Jak kiedyś się jeszcze czegoś dorobicie, to z radością Was znowu pohańbię! Dobrze a teraz idź napraw mój superkonfodopieszczaczoszybotron. Tylko żeby szybował i żeby mnie jeszcze bardziej dopieszczał. Mooouriiiiice, nie dobiega do mnie ... prrfff ... a przecież bez ... prrffff ... Mój superkonfodopieszczaczoszybotron będzie siedział na ziemi, jak jakiś gupi fotel ... Co nie lata! ... prrrffff Tańcz Mort tańcz, albowiem bezmyśne człowieki ciskają w nas wtedy przepysznym popcornem ! Patrz oczy na mnie. Oba oczy, proszę Cię to kaprawe też! [Maurice: Ale ja nie mam kaprawego] Hej hej nie szkodzi patrz, ja też tak mam ! Dobra a teraz się skup bo wcielam się w robota i to jest wstrząsający performance! Najpierw, a nawet wcześniej musimy się pozbyć tej wariatki Alice, Tak ? Wybacz ale ... ciągle przerywasz i śmierdzisz, a Twój Król czyli Ja jest bardzo zajęty! Król Julian: Ale nie stopę, nie tykaj w stopę! I mnie to odpowiada, bo ja wcale nie chcę przegrać nie tylko nie przegram ale nawet przeciwnie! [Marlena: Czyli twierdzisz, że wygrasz ?] Niee, nie twierdzę, że wygram ja jestem pewien, że wygram! A potem będziemy jeść POPCORN ! Bohaterem żeś Mort! Zamilcz Ty! To Mort to znalazł, prawda Mort? [Mort: ehy] Znalezione nie kradzione HAA ! Hehehaha, Tylko ja Król Julian ma klucz do tej tajemniczej, yy tajemnicy! To jest popcorn w jajkach należy go wysiedzieć pod własnym zadkiem. Jeszcze zobaczymy kto jest beznadziejny, kiedy zacznę strzelać popcornem z zadka ! O ! Mort, Maurice zgromadźcie się, weźcie każdy jajko, po czym umieście je sobie pod zadkiem o tak, a teraz myślcie o ciepłych zadkach, róbcie tak jak ja ... OMMMM, OMMMM Dowiodłem mocy swojego zadka, zachwyceni bogowie nagrodzili mnie popcornem. Dziękuje wam zachwyceni bogowie ! Czy ktoś jeszcze wątpi, że ja tu rządzę? To moje boskie prawo ! Tak ? [Maurice: Ta ak :) ] Mmm, na przyszłość mniej rodzynków, dobrze Maurice? Nawet niezły Maurice, ale teraz przynieś mi pięć. [Maurice: Ale to był ] Pięć Maurice, pięc. A teraz japa! Daj mi, daj mi, daj mi, daj mi MÓWIĘ ! Której części daj mi to nie rozumiesz! CO ??!! .

król julian śpiewa mama ostrzegała